30 grudnia 2012

R [35] części drugiej.

Zjedliśmy szybko śniadanie i poszliśmy się ubrać.
- W końcu będziesz tu ze mną - oznajmił Justin tuląc się do moich pleców
- A ja będę mieć swój prywatny kaloryfer
Chłopak się zaśmiał.
- Kocham Cię grzać w nocy
- A ja uwielbiam jak to robisz. Jak byliśmy pokłóceni to musiałam spać jeszcze pod kocem, bo było mi chłodnawo bez Ciebie.
- Ja za to miałem problemy ze snem, i często budziłem się parę razy w nocy. Strasznie mi Ciebie brakowało Shawty.
- A mi Ciebie. A teraz chodźmy do mnie po rzeczy.
- Jak sobie pani życzy
- Nie mów mi pani, bo czuję się staro
- Dla mnie masz wciąż 17, 18 lat
- 17, 18 chciałabym, ale prawda jest taka, że mam 21 na karku i jestem stara
- Moja staruszka - zaśmiał się Justin , po czym uderzyłam go w ramię
- Skoro ja jestem stara to Ty też. Masz w końcu tyle samo lat co ja.
- Ja jestem wiecznie młody i przystojny
- Taa - zaczęłam się droczyć z nim
- No, a nie?  - zapytał łapiąc mnie za ręce i popychając na ścianę.
- Nie
I w tej chwili pożałowałam swoich słów. Justin zaczął mnie łaskotać.
- Justin, błagam przestań - powiedziałam w przerwie między śmiechem
- Odwołaj to - zaśmiał się
- Okej, okej, mój przystojniaku
- No.. - wyszczerzył się Justin i pocałował mój policzek i kącik ust.
- Łaskotki to zło
- Łaskotki to najlepsza rzecz bym mógł posłuchać Twojego śmiechu oraz błagania żebym przestał
- Żebyś to Ty zaraz nie musiał mnie o coś błagać - zagroziłam palcem
- Ja?  O co?
- Żebym się odfochała, dała Ci buziaka - zaczęłam wymieniać
- Mmm.. buziak - wymruczał i znów przyciągnął mnie do siebie, ale ja zaczęłam unikać jego ust, aż w końcu Justin złapał moją brodę, tak by unieruchomić mi głowę i łapczywie wpił mi się w usta.
- Stwierdzam, że jesteś niewyżyty
- Na Twoim punkcie.. zawsze.
- Głupek
- Ale Twój głupek
- Mój, mój, a teraz idziemy. No chyba, że nie chcesz żebym się przeprowadziła ponownie do Ciebie
- Chce. Nawet nie wiesz jak bardzo.
*
Pożegnaliśmy się z Pattie i poszliśmy do domu naprzeciwko.
Zastałam tam tylko mojego tatę.
- Hej tato - przywitałam się z nim, zdejmując buty w korytarzyku - A gdzie reszta?  Mama powiedziała Ci, że przyjdę po rzeczy?
- Hej córeczko. Mama z Zoèy jest na zakupach lub na placyku, Twój brat u AnnaLynne. Tak, powiedziała mi, że przyjdziecie - odpowiedział tata, witając się z Justinem.
- Buu.. myślałam, że zastanę mamę. Później mi będzie wypominać, że się z nią nie "pożegnałam".
- Jeszcze pewnie nie raz się przeprowadzisz - zażartował tata
- Dzięki tato..- zawtórowałam mu - ale ja już mam dość tych wyprowadzek. Mam nadzieję, że ta wyprowadzka do Calabasas będzie ostatnią.
- A myślałem, że to lubisz
- Nie.. kiedyś było fajnie uciekać z domu.. ale jestem już za STARA na to - powiedziałam podkreślając słowo stara.
Justin zaczął się śmiać, a tata pokręcił głową i też się zaśmiał.
- Okej, idziemy mnie pakować - powiedziałam i chwyciłam dłoń Justina i pociągnęłam do mojego pokoju.
*
Ja starałam się układać rzeczy do walizek, natomiast Justin na opak, wrzucał byle jak moje ciuchy żeby chyba tylko szybciej stąd pójść.
Cały ten proces przerwał telefon Justina.
- Ups, Shawty zaraz przyjdę. Zapomniałem, że Ryan z Alfredo dziś przyjeżdżają. A właściwie już są..
- A po co przyjechali?
- Poprosiłem ich o to, chciałem żeby mi dali pomysły na to jak mam Ciebie przeprosić, no i jakby było już po to oni mieli nam też pomóc w wyborze miejsca na wesele no i te inne duperele.
- A co z dzisiejszym naszym wyjściem po obrączki i do klubu?
- Wszystko będzie tak jak planowaliśmy. A do klubu możemy zabrać naszych znajomych, no chyba, że nie chcesz to poproszę mamę, żeby z nimi posiedziała.
- W sumie możemy iść większą grupą. Mi to nie przeszkadza. To idź tam do nich, ja się dopakuje i tu poczekam na Ciebie.
- Dobrze skarbie. To za ile mam przyjść?
- Pół godziny mi wystarczy
- Okej. Przepraszam, że Ci nie pomogę do końca
- Nic nie szkodzi, idź.
- Już idę, idę - odpowiedział i zanim wyszedł, pocałował mnie.
- Jak skończysz szybciej to zadzwoń, napisz
- Dobrze
- Pa Shawty, kocham Cię
- Pa, a ja Ciebie bardziej
*
Pakowałam się dość leniwie. Zeszłam na dół. Tata siedział w salonie i pracował na komputerze, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Chcesz może coś do picia?  - zapytałam wchodząc do salonu.
- Poproszę
- Woda czy sok?
- Sok.
Nalałam soku do dwóch szklanek.
- Proszę
- O dziękuję Ci.
Usiadłam obok taty.
- Spakowana?
- Jeszcze nie, bez Justina idzie mi znacznie wolniej - zaśmiałam się
- A gdzie on poszedł?
- Ryan i Alfredo przyjechali no i Justin poszedł się przywitać z nimi. Jak się spakuję to mam do niego napisać i on przyjdzie i pomoże mi to wszystko przenieść, a później jedziemy po obrączki
- Czyli dalej mam szykować garnitur na wesele? - zażartował tata
- Taak. Tato?
- Hm?
- A czy..
- Czy co?
- Poprowadzisz mnie do ołtarza?  - zapytałam niepewnie, i w moich oczach po raz kolejny pojawiły się łzy.
- Wow. Oczywiście, że tak!  Przecież jestem Twoim ojcem i raczej to mój obowiązek poprowadzenia córki do ołtarza. I nie ukrywam też, że mnie trochę zaskoczyłaś.
- Czym?
- Sądziłem, że nie będziesz chciała tego. Przecież doskonale wiemy jaki byłem... kiedyś
- Ale zmieniłeś się. Wybaczyłam Ci już dawno, a poza tym ja też do świętych nie należałam. No i  jak już powiedziałeś, jesteś moim ojcem i chcę żebyś to Ty to zrobił, a nie ktoś inny.
Taty oczy także były zaszklone. Przysunęłam się i przytuliłam się do niego oraz zaczęłam ronić łzy.
- Ile ja bym dał, by móc cofnąć czas - wyszeptał tata i objął mnie mocniej
- Ale wtedy może, by było tak, że dalej byśmy się kłócili, popełniłabym samobójstwo, no a poza tym.. nie poznałabym Justina, mężczyzny, którego kocham. To dzięki Tobie go znam, to Ty ubiegałeś się o pracę jako menadżer, poznałam tu w Atlancie najlepszych przyjaciół, o których nigdy nie marzyłam, no i zakochałam się po uszy, ale także poczułam jak to jest być dla kogoś najważniejszym i najkochańszym, zyskałam siostrę.
- Cieszę się, że z perspektywy czasu dostrzegłaś w końcu pozytywy tego. To co kiedyś uważałaś za negatyw teraz jest pozytywem. Ja dzięki temu wszystkiemu dostrzegłem, że najważniejszą w życiu wartością jest właśnie rodzina, a nie praca. Co z tego, że mogłem utrzymać was, jak tak na prawdę ominęło mnie najważniejsze. To Twój bunt pomógł mi przejrzeć na oczy, zmienić się.
- Aww..
Chwilę jeszcze pogadałam z tatą. Ale wzywało mnie pakowanie. Podczas tego dalej płakałam. Ciągle analizowałam słowa taty.
Gdy skończyłam napisałam do Justina. Chwilę później już był u mnie w pokoju.
- Ej, czemu płaczesz?  Przeze mnie?
- Nie przez Ciebie.
- Shawty.. co się dzieje?
- Rozmawiałam z tatą - zaczęłam, a Justin czekał cierpliwie aż kontynuuję - poprosiłam go, by mnie poprowadził do ołtarza
- Tak?  I co on na to?
- Zgodził się
- To dlaczego płaczesz?
- Sama nie wiem.. po prostu.. wciąż nie mogę jakoś uwierzyć w to jak polepszyły się moje kontakty z tatą, no i ta dzisiejsza rozmowa z nim..
- Wcześniej , czy później byście raczej się pogodzili.
- Wątpię
- Czemu wątpisz?
- Ja i tata mamy podobne charaktery, no i.. gdyby nie to wszystko co się wydarzyło to przypuszczam, że dziś już by mnie nie było.
- Ej. Nie mów tak.
- Kiedy taka jest prawda.. ale teraz mam dla kogo żyć
- Musisz żyć dla mnie kochanie. Bez Ciebie mnie nie ma, nie istnieję
Nic nie odpowiedziałam tylko, pocałowałam delikatnie Justina.
- Mam nadzieję, że już na dziś wykorzystałaś swój limit na płacz
- Też mam taką nadzieję
- To co zbieramy się?
- Tak. A Alfredo i Ryan jadą z nami teraz i później do klubu?
- Tak, Shawty. Dzwoniłem też do Twojego brata, Beadles'ów, Butler'a i Chaz'a i wszyscy idą z nami na imprezę.
- Trochę się czuję jak za czasów liceum
- Nie tylko Ty Shawty
Chciałam wziąć jedną z dwóch walizek lecz Justin jak zwykle się uparł, że on je weźmie.
Jak schodziliśmy na dół, akurat do mieszkania weszła moja mama z Zoèy.
- O widzisz Zoèy zdążyłyśmy się jeszcze spotkać z Kasią i przy okazji z Justinem. Już spakowana widzę
- Tak
- Zostaniecie może na herbatę?
- Przepraszam mamo, ale trochę nam się spieszy, bo dziś jedziemy po obrączki, a wieczorem do klubu
- Oh, nic nie szkodzi skarbie, wpadniecie jak będziecie już mieli czas. A Ty Kasieńko zapamiętaj, że dom jest dla Ciebie zawsze otwarty i nie musisz się mnie pytać czy możesz tu zostać. To także Twój dom.
- Wpadniemy na pewno do was. Dobrze, zapamiętam, no i dziękuję.
- Ależ nie ma za co.
Uściskałam mocno mamę i siostrę.
- Pa tato!
- Już idziecie?
- Niestety tak. Ale wpadniemy za parę dni.
- Dobrze. Opiekuj się naszą córką - uśmiechnął się tata wyciągając dłoń do Justina
- Będę się nią opiekował najlepiej jak umiem
*
______________________________
Huh, wczoraj złapałam jakiegoś doła ii po potoku łez udało mi się napisać ze 3 rozdziały na tego bloga, w tym jedno BieberPorno O.O i co więcej podobają mi się one O.O chyba muszę częściej się dołować i płakać O.O co ja mówię.. przecież to już jest norma u mnie, no ale nie o tym tu mowa :)
Wstawiam wam dziś rozdział, generalnie miał być jutro, ale shh.
Mam nadzieję, że komuś to się spodoba :)
I pewnie chcecie wiedzieć kiedy będzie BP, no więc już za.. 2 R :D
A NN, już w Nowym Roku (5-6 styczeń)

Szczęśliwego Nowego Roku!
 
#muchlove

24 grudnia 2012

R [34] części drugiej.

Głaskałam go po klatce piersiowej, brzuchu.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że tak szybko się pogodziliśmy.
Podniosłam ostrożnie głowę, myślałam, że mój wzrok napotka jego lecz.. Justin zasnął.
Na jego ustach widniał delikatny uśmiech.  Wyglądał bardzo niewinnie.
Jego pełne usta kusiły mnie, bym złożyła na nich pocałunek.
Ostrożnie wstałam z podłogi. Justin coś wymruczał przez sen.
Posprzątałam po nas.
-Justin, wstań. Pójdziemy do Twojego pokoju-zaczęłam go budzić.
Otworzył zaspane oczy i niechętnie wstał.
Szłam przed nim.
W drodze do jego pokoju, on wtulił się w moje plecy.
-Przebierz się do spania, a ja zaraz przyjdę-powiedziałam, muskając jego usta.
*
Gdy wróciłam do pokoju, Justin leżał tak jak go zostawiłam.
Pokręciłam głową i po cichu się zaśmiałam.
-Oj Justin, Justin.
Ostrożnie usiadłam na nim okrakiem.
Podciągnęłam bluzkę i po wielu trudach ściągnęłam ją.
Nachyliłam się nad nim i ucałowałam go w brzuch.
Następnie przesunęłam się i zaczęłam rozpinanie jego paska od spodni i ściągania ich z niego.
Zdjęłam mu buty i skarpetki.
Przykryłam go kołdrą.
Sama natomiast też ściągnęłam moje dresowe spodnie oraz bluzkę.
Poszłam do jego garderoby. Już wiem, o czym mówił.. było tu na prawdę wyjątkowo pusto, nawet zważając na to, że Justin sam ma dużo ubrań.
Wyciągnęłam jakiś jego T-Shirt i założyłam na siebie.
Położyłam się koło niego.
Pocałowałam go w kącik ust, tak żeby go tylko nie obudzić, wtuliłam się w niego i sama zasnęłam.
*
Następnego dnia
Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie, była 8 rano.
Justin też dalej spał.
Zaburczało mi w brzuchu.
I wtedy pomyślałam, że zrobię sobie i Justinowi śniadanie do łóżka.
Wyswobodziłam się spod jego umięśnionego ramienia i poszłam do łazienki.
Umyłam zęby, rozczesałam włosy i zeszłam na dół, zostawiając mojego śpiącego księcia w pokoju.
Rozmyślałam co zrobić do jedzenia.
Ledwo zbliżyłam się do kuchni jak drzwi frontowe się otworzyły, a w nich stanęła Pattie.
-Kasia?
-Hej Pattie-odpowiedziałam uśmiechając się nieśmiało, stałam przed moją przyszłą teściową ubrana tylko w bieliznę i bluzkę jej syna.
-Czyli.. pogodziliście się, czy mam jakieś deja vu.?-zażartowała Pattie
-Pogodziliśmy się, niby wczoraj przyszłam tylko po resztę swoich ciuchów..
-Oh, tak się cieszę!-powiedziała Pattie i przytuliła się do mnie
-Chcesz coś skarbie do jedzenia.?
-Chciałam coś zrobić Justinowi..no i sobie-zaśmiałam się
-To rozrób ciasto na naleśniki, a resztą ja się zajmę.
-Okej-odpowiedziałam i założyłam fartuch, i wraz z Pattie zaczęłam smażyć naleśniki.
*
Pkt.widzenia Justina
Obudziły mnie dochodzące z kuchni zapachy smażonych naleśników.
Rozejrzałem się po pokoju. Na podłodze leżały moje ciuchy, ale też.. Kasi.
Czyli została tutaj na noc.
Czułem się trochę głupio, pogodziłem się z nią i zamiast spędzić mile wieczór, to zasnąłem w trakcie.
Pamiętam jak przez mgłę to jak się mogłem tu znaleźć, ale żebym się rozbierał to wogóle tego nie pamiętam.
Umyłem szybko zęby, przeczesałem ręką włosy, które sterczały mi na wszystkie strony, ubrałem spodnie i popędziłem na dół.
Bałem się, że Kasia mogła już sobie pójść.
Parę jej ubrań zostało w szafie, więc miała w czym wyjść..
Wpadłem jak burza do kuchni, a tam.. MAMA Z MOJĄ NARZECZONĄ!
-O nasz śpioch wstał-powiedziała mama, a Kasia się odwróciła i uśmiechnęła w moją stronę.
-Hej-przywitałem się z nimi. Podszedłem do Kasi i wtuliłem się w jej plecy.
-Przypilnujesz naleśniki.? A ja skoczę do auta, bo zostawiłam tam zakupy, między innymi syrop klonowy dla Justina.
-Okej-odpowiedziała Kasia.
Gdy mama wyszła z kuchni, musnąłem Kasię w policzek.
-Chciałam Ci zrobić śniadanie do łóżka, ale nie wyszło, bo wstałeś.
-Aww, no przepraszam, ale te cudowne zapachy mnie wybudziły, no a pozatym musiałem coś sprawdzić.
-Co sprawdzić.?-zapytała zaciekawiona blondynka odwracając się twarzą do mnie
-Czy ciągle tu jesteś.
-Przecież wczoraj pisałeś sms-a do mojej mamy, że zostaję u Ciebie. Myślałeś, że jak zasnąłeś w trakcie filmu to sobie pójdę.?
-Tak..-wyszeptałem patrząc w jej śliczne oczy.
-A kto by Ciebie rozebrał, hm.?-wyszczerzyła się Kasia
-A to dlatego nie pamiętam tego, jak znalazły się moje ciuchy na podłodze
-Nawet nie wiesz, jak trudno było Ciebie rozebrać
-Było mnie obudzić.
-Justin.. jak Ciebie obudziłam w salonie i zaprowadziłam do pokoju, powiedziałam Ci, żebyś się przebrał do spania, poszłam jeszcze na chwilę do kuchni się napić, wracam, a Ty śpisz w ubraniach.
-Nie pamiętam nawet tego jak to mówiłaś
-Bo byłeś tak zaspany, że ledwo kontaktowałeś, ale ok, rozebrałam Cię jakoś.
-Mrauu. Idziemy po śniadaniu po te Twoje rzeczy.?
-Możemy iść, a później po obrączki, czy odkładamy to na później.?
-Lepiej załatwić to teraz, no chyba, że masz inne plany-powiedziałem ruszając brwiami
-Mam plan, ale to dopiero na wieczór.
-Uu, jaki.?
-Niedaleko centrum jest klub, i dzisiaj robią jakąś tam imprezę.
-Chcesz tam iść.?
-Z Tobą tak, bez Ciebie nie
-No to idziemy wieczorem do klubu
______________________________
Obiecałam i jest R w Wigilię :D
Nie podoba mi się, ale to norma, nie przejmujcie się.
Chyba na prawdę skrócę to opowiadanie, nie umiem pisać już :(

NN w niedzielę, albo w Sylwestra. 

Wesołych świąt, Biebera pod choinką, masę prezentów <3
#MuchLove
#MerryChristmas .

19 grudnia 2012

R [33] części drugiej.

[...]
-Jadłaś coś.?-zapytał po chwili.
-Nie, jedynie musli z jogurtem przed wyjściem i batonika Fitness w samochodzie.
-Tylko mi nie mów, że tak się żywiłaś przez te parę dni.
-Taaak. To i tak postępy! Zawsze mama musiała we mnie wciskać jedzenie!-zaśmiałam się widząc minę Justina
-Idziemy do kuchni, coś nam przygotuję.
-Uuu, będziesz gotował.?-zapytałam unosząc brew
-Tak, zrobię nam spaghetti, bo to najlepiej mi wychodzi
-Najlepiej wychodzi, czy tylko to umiesz zrobić.?-zażartowałam, natomiast Justin wydął wargi w geście "oburzenia", obrażenia
-Bardzo śmieszne, ha ha ha, zobaczysz, że będzie Ci smakować-zagroził mi palcem, a następnie pociągnął za rękę i poszliśmy do kuchni.
Chciałam mu pomóc, ale ten kazał mi grzecznie usiąść i jedynie co mogłam, to patrzeć.
Powoli odzyskiwałam dawną radość. Znów jestem z Justinem, mogę spokojnie odliczać dni do naszego ślubu.
-O czym tak myślisz, hm.?
-O nas..
-Everything gonna be alright, Shawty-wymruczał mi do ucha
-Przytul mnie mocno, mocno
-Już się robi Kochanie-i tak jak poprosiłam, tak Justin objął mnie w swoje silne ramiona.
-Wiesz, że moja mama nie mogła się przyzwyczaić do Twojej nieobecności-zaczął Justin
-Tak.?
-Noo, jak przygotowywała posiłki to zdarzało jej się przygotowywać porcję dla Ciebie, stół nakrywała na 3 osoby, a czasami nawet wpadała jak burza do mojego pokoju, bo chciała z Tobą rozmawiać.
-To co to będzie, jak się wyprowadzimy
-No właśnie nie wiem-zaśmialiśmy się
-Shawty, pomożesz mi w czymś.
-W czym.?
-Nakryj stół
-Dobrze.
Sięgnęłam wpierw po talerze i ułożyłam je na wysepce kuchennej.
-Przepraszam-powiedziałam do Justina, ponieważ musiałam dostać się do sztućcy.
Justin ułożył garnek z sosem oraz talerz z makaronem na podkładkach i usiedliśmy.
-Nakładaj sobie, ja naleję nam picia. Chcesz colę, wodę czy sok.?
-Wodę
-Proszę
-Dziękuję.
Po zapachu sosu zapowiadało się, że nasz obiad nadaje się do spożycia. I faktycznie gdy spróbowałam, okazało się wręcz wyśmienite!
-No muszę Ci przyznać, że spaghetti to umiesz przygotowywać
-Ha, no widzisz! Miałem rację!
Zjadłam swoją porcję i "pękałam w szwach".
-Ale się najadłam, o jeju.
-Co będziemy robić do końca dnia, hm.?
-Może obejrzymy jakiś film.? Tylko zanim to, to pozmywam.
-Ja pozmywam.
-Nie, ja. Ty gotowałeś, więc ja pozmywam i już nie kłóć się ze mną.
-No dobrze, dobrze Shawty, poddaję się
-Muszę napisać mamie, że się pogodziliśmy, no i że jutro przyjdę po rzeczy.
-Daj telefon.
-Co chcesz zrobić.?
-Zobaczysz, daj.
Z drobnym wahaniem podałam mu telefon.
Po chwili dostałam go z powrotem.
Sms brzmiał "Nie będzie mnie dzisiaj na noc, pogodziłam się z Justinem, jestem u niego jak by co. Jutro przyjdę z nim po rzeczy. Kocham Cię, xx.".
Wpisałam tylko numer mamy oraz kliknęłam wyślij.
Justin przyniósł parę filmów.
Ułożyliśmy sobie poduszki na podłodze.
Ja dodatkowo położyłam głowę na klatce Justina, ogółem się przytuliłam oraz założyłam nogę, na jego, a on mocno mnie obejmował, całował w czoło od czasu do czasu.
_____________________________
Dzisiaj krótki rozdział, przepraszam, ale muszę napisać sprawozdanie do szkoły z wycieczki, no i obmyślić powód dla którego nie chcę iść do szkoły, bo mama nie może pojąć paru spraw..no ale cóż ahahah xd iii nie mam kary O.O a to dziwne..xD ale już uspokoiłam mamę, że swoje zagrożenie poprawię po świętach i nie będzie problemu :33 ok.. nie zanudzam was swoimi problemami <3
Ogółem myślałam, żeby zrobić ankietę a pro po dalszych scen do ll.. bo mam parę pomysłów na Bieberporna.. ale nie wiem czy je pisać, bo są ekhm.. xD O.O 
#muchlove
NN dodam wam wyjątkowo w Wigilię, bo we wtorek i środę nie ma mnie w domu <3

11 grudnia 2012

R [32] części drugiej.

*
Parę dni później
Wydawało by się, że z dnia na dzień powinno być lepiej. Nie było. Było wręcz jeszcze gorzej. Szczególnie w nocy. Moja mama trochę mi nie ufa, więc co jakiś czas, nawet parę razy dziennie, sprawdza moje nadgarstki czy się nie tnę. Nie ukrywam, że miałam na to wielką ochotę. W kosmetyczce, w małej zasuwanej kieszonce miałam zamknięte 2 żyletki. Trzymałam je nawet w ręku, ostrożnie sprawdzałam palcem ich ostrość, ale nie odważałam się ich użyć. Dlaczego.? Pomimo, że nie jestem z Justinem.. to obiecałam mu, że więcej tego nie zrobię, no i nie chcę ranić mojej mamy.
Najgorsze też było to, że moi dziadkowie u nas byli. Musieli patrzeć, jak z dnia na dzień coraz gorzej się czuję, łatwo się denerwuję, wpadam w coraz większą depresję...
Mama też pilnowała, żebym jadła. Tym razem o dziwo nie straciłam jako tako apetytu. Choć jadłam tylko musli i jogurt, czasem jakieś batoniki, litry lodów, czyli to co się je podczas depresji, a tak nic.
-Chodź Kasia pojedziesz ze mną i Zoey do sklepu.
-Nie mam nastroju mamo..-powiedziałam "bawiąc" się łyżką w jogurcie.
-Wiem, i dlatego też chcę Ci urozmaicić dzień, może przez to uda Ci się na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. No już, masz 10 minut na ubranie się, czekam w samochodzie- powiedziała mama ubierając moją siostrę.
Westchnęłam po czym poszłam powolnym, leniwym krokiem w stronę pokoju.
Z garderoby wyjęłam spodnie dresowe, bokserkę i grubą bluzę. Przebrałam się. Nie malowałam się, bo po co.? Na nogi włożyłam trampki. Ze stolika nocnego chwyciłam telefon, słuchawki oraz kartę kredytową i dołączyłam do mamy i siostry.
Zapomniałam dodać, że za sprawą głównie mojego brata pogodziłam się z AnnaLynne i Caitlin. Nie było mi łatwo, ale w końcu zrozumiałam, że faktycznie może i chciały dobrze, a że nie wyszło..
*
Wchodząc na poziom galerii z podziemnego parkingu, już z daleka zauważyłam PATTIE. Jednak to chwilę później przeżyłam szok. Razem z nią, również ubrany w dres stał Justin.
Moja mama od razu poszła do Pattie, ja zostałam daaaleko w tyle.
Próbowałam nie patrzeć na Justina, ale jak na złość nie wychodziło mi to.
-Kaś.. chodź przywitać się z Justinem- powiedziała moja mała siostrzyczka podbiegając w moją stronę. No tak..ona nic nie rozumie, nie wie wszystkiego..
-Już się przywitałam z nim-skłamałam
-Kiedy.?Nie widziałam, idź go pocałuj, bo będzie mu smutno!
Zatkało mnie i aż zakręciło mi się w głowie. Powoli zaczęłam się rozklejać. Nie mogłam skupić wzroku na jednym punkcie. Łzy niemożliwie wypełniały moje oczy chcąc wydostać się poza oczy.
Chwyciłam Zo za rączkę i podeszłam do mamy.
-Hej Pattie-przywitałam się z kobietą
Widziałam, że lustruje mnie uważnie wzrokiem.
-Wezmę Zoey na lody-powiedziałam cicho do mamy
-No dobrze..
Ostatni raz spojrzałam na Justina.. on wtedy też posłał mi swój wzrok. Jego oczy były  smutne, puste.. a nawet lekko zaczerwienione, podpuchnięte niczym moje.
Odwróciłam się i wtedy pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
Zawahałam się.
-Mamo, albo przepraszam.. muszę wrócić do domu, źle się czuję-powiedziałam już nie hamując swoich łez, puściłam rączkę Zoey i po prostu wybiegłam z galerii.
Po drodze usiłowałam się dodzwonić do AnnaLynne.
-Tak słucham.?-usłyszałam jej głos w słuchawce
-Możemy się spotkać.?-wypłakałam
-Co się stało.? Dlaczego płaczesz.?
-Widziałam go..
-Co.? Gdzie.?
-Byłam z mamą i Zo w galerii handlowej, on tam jest z mamą.
-Rozmawialiście.?
-Nie
-Patrzył na Ciebie.?
-Mhm
-Aww.. Przyjedź do mnie. Jestem sama.
-Okej, dzięki. Będę za parę minut tylko złapię taksówkę.
-Jesteś dalej tam pod Galerią.?
-Tak
-To czekaj tam, przyjadę po Ciebie.
-Dobrze.
*
Czekałam zaledwie ok.15 minut.
AnnaLynne od razu zabrała mnie do siebie.
Zaparzyła nam herbatę, położyła jakieś ciastka na talerzyk i poszłyśmy do salonu.
-Jejku nie mogę znieść jak wy obydwoje cierpicie.. to wszystko moja wina-zaczęła AnnaLynne
-Przestań.. To moja wina, bo powinnam mu o tym JA powiedzieć.
-Spróbuj się z nim spotkać, pogadajcie! Przecież wy nie możecie się rozstać..
-Już to zrobiliśmy przecież..
-Kasia..
-Ale zrozum.. jak go widzę to zbiera mi się na płacz, a co więcej mam ochotę go przytulić, cokolwiek tylko by być blisko niego!-wypłakałam
-On ma na pewno tak samo..
*
Po drodze do domu przypomniało mi się, że jeszcze parę rzeczy zostawiłam u Justina.
Może i wykorzystując to jako argument by się z nim spotkać, postanowiłam tam pójść.
Przed samym domem zaczęłam się wahać. Może przyślę po rzeczy brata.? Nie, musisz tam iść. Jak Łukasz powiedział słusznie, nie uniknę z nim rozmowy na jeden ważny temat.
Weszłam po stopniach i drżącą dłonią nacisnęłam dzwonek do drzwi. Odeszłam kawałek od domu i czekałam aż ktoś otworzy. Modliłam się, żeby to była Pattie.
Niestety nadzieja matką głupich. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął JUSTIN.
-Przyszłaś pewnie po resztę swoich rzeczy.?-zapytał cicho, gdy podeszłam w jego stronę.
-Tak.. Nie bój się, zabiorę je szybko i już mnie nie ma, no chyba, że ułatwiłeś mi zadanie i już mi je spakowałeś- jak zwykle nie umiałam się ugryźć przed złośliwościami.
Justin odszedł na bok, otwierając drzwi szerzej w geście wpuszczenia mnie do środka.
-Jest Pattie.?-zapytałam
-Nie ma jej, po zakupach pojechała do koleżanki, wróci za dwa dni.
-Za dwa dni..-powtórzyłam cicho..
-Taa.. Kasia..możemy pogadać.?
Już nie Shawty, tylko Kasia pomyślałam..
-A mamy o czym.?-kolejna złośliwość.
-Obydwoje wiemy, że tak.
-No to dobrze.. porozmawiajmy.
-Napijesz się czegoś.? Wody, herbaty.?
-Wody.
-Idź do salonu, za chwilę przyjdę-powiedział.
Usiadłam na brzegu kanapy. Po chwili wszedł Justin niosąc w ręku dwie szklanki z wodą.
Podał mi jedną z nich. Myślałam, że usiądzie obok mnie lub na drugiej kanapie, ale on usiadł na stoliku tuż przed mną.
-To o czym chcesz rozmawiać.?-zapytałam
-Przemyślałem to wszystko i..
-I.?
Chłopak wypił duży łyk wody, a następnie zabrał mi szklankę i złapał mnie za ręcę.
-Przepraszam.. nie powinienem się tak unosić, ani tym bardziej mówić Ci czegoś takiego.
-Było minęło..
-Nie bądź taka uparta.. Zrozum też to jak ja się czułem. Zależy mi na Tobie! Nie chcę znowu zmarnować danej nam szansy. Milion scenariuszy mi przechodziło po głowie po tym telefonie od dziewczyn. Bałem się, że mógł Ci zrobić coś złego. Spójrz na mnie-poprosił, po czym chwycił mnie za brodę i odchylił głowę, tak bym spojrzała na niego.
Jego oczy lustrowały moje.
-Wiem, że popełniłam błąd.. powinnam Ci od razu powiedzieć, albo najlepiej odmówić..-nie wiedziałam już co mam mu powiedzieć
-Shh..-powiedział głaszcząc mnie po policzku. Usiadł koło mnie i objął mocno. Wtuliłam się w niego obejmując go za szyję i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Przepraszam-wyszeptałam
-Obiecaj mi, że od teraz będziesz mi mówiła już na prawdę wszystko, nawet o takich rzeczach-wyszeptał oraz całował mnie w czoło.
-Obiecuję
Justin głaskał mnie po głowie, co mnie uspakajało.
Odchylił głowę, a następnie zaczął ostrożnie, delikatnie muskać kącik moich ust. Obróciłam głowę w jego stronę. Nasze wargi dzieliło zaledwie parę milimetrów. Ułożyłam dłoń na jego policzku i wpiłam się w jego pełne usta. Pocałunek z sekundy na sekundę nabierał namiętności, czułości, przepełniały go tęsknota, ale także wielka miłość. Jego język starał się rozchylić moje wargi, by następnie połączyć się w swoim uniwersalnym rytmie.
-Brakowało mi Ciebie-wyszeptał w przerwie między pocałunkami.
-Mi Ciebie też brakowało.
-Poczekaj tu Shawty, za chwilę przyjdę
-Dobrze-odpowiedziałam
Nie było go parę minut.
Gdy wrócił nie usiadł od razu koło mnie, tylko uklęknął na kolano przede mną. W ręku trzymał mój pierścionek zaręczynowy.
-Wstań Justin..-zaczęłam się peszyć
-Wstanę jak powiesz mi, że dalej chcesz zostać moją żoną i wybaczysz mi to co Ci powiedziałem będąc pod wpływem nerwów.
-Justin.. Tak wyjdę za Ciebie, nie rozmyśliłam się i wybaczam Ci, a teraz proszę Cię wstań, bo nie wiem jak mam się zachować-zaśmiałam się
Chłopak sięgnął po moją dłoń i nałożył pierścionek tam gdzie jego miejsce, lecz dalej klęczał.
Pochyliłam się do niego i musnęłam w usta.
-Skoro mamy być ze sobą szczerzy to powiem Ci, że Twój brat był u mnie dwa dni temu.
-Przecież miał iść do AnnaLynne! A to kłamczuch. Po co przyszedł.?
-Powiedział mi o waszej rozmowie, no i ogółem chciałem wiedzieć jak się trzymasz, no i czy mamy jeszcze szansę.
-I co Ci odpowiedział?
-Żebym zignorował to, że jesteś uparta, że to tylko Twoja maska. Mówił, że kocha Ciebie i zależy mu żebyś była szczęśliwa, utwierdzał mnie w przekonaniu, że jesteśmy sobie pisani.
-Opieprzę go jak wrócę do domu.
-Myślałem, że jak się pogodzimy to, że wrócisz tutaj..-powiedział smutniejąc
-Ale tam mam swoje ciuchy..
-Do spania przecież mogę Ci dać jakiś mój T-Shirt, a jutro możemy pójść po Twoje rzeczy, no ale zrozumiem też to jak będziesz chciała zostać u siebie. Nie mogę Ciebie do niczego przecież zmusić.
-To nie chodzi, że nie chcę z Tobą mieszkać, bo to nie prawda, chcę. Tylko już mam dość wyprowadzek-tu się zaśmiałam, by rozładować sytuację.
-Jeszcze jedna nas czeka po ślubie-wyszczerzył się Justin
-Wiem, i oby to była ostatnia wyprowadzka
-I będzie
Między nami zapanowała cisza.
Wstałam,ale tylko po to by usiąść mojemu NARZECZONEMU na kolanach i żeby się przytulić.
-W końcu mogę się do Ciebie przytulić
-Mi też tego brakowało, najgorzej było w nocy..
-Dokładnie. W ogóle to przez pomyłkę spakowałam włącznie z moimi rzeczami Twoją bluzkę i to w niej spałam. Będę musiała Ci ją uprać, bo jak w nocy płakałam to wycierałam w nią łzy.
-Ja za to spałem na Twojej poduszce, bo pachniała Tobą.. No i zostawiłaś parę rzeczy. Trudno mi było wchodzić do garderoby i oglądać te puste półki, wieszaki.
-Aww..
-Oby nikt już nie ingerował w jakiś sposób w nasz związek.. A tak zmieniając temat to pogodziłaś się z AnnaLynne i Caitlin?
-Tak, pogodziłam się z nimi bo zrozumiałam, że one chciały dobrze.. Skąd mogły wiedzieć, że Ci nie powiedziałam.. A teraz..żałuje tego najbardziej..-powiedziałam łamiącym się głosem i znów się popłakałam.
-Shh, nie płacz Kochanie. Zapomnijmy o tym. Skupmy się na naszej wspólnej przyszłości.
-Mhm.
-Dzwonił ktoś z gości do Ciebie?
- Tak, ale nie odbierałam i pisałam im by dzwonili do Ciebie, nie wiedziałam co miałabym im mówić..
-Wszyscy potwierdzili obecność
-Wszyscy? Wow.
-A co powiesz, żeby jutro po tym jak przeniesiemy Twoje rzeczy tutaj, by pojechać zamówić obrączki?
-Dobrze. A jak tam praca nad Twoim albumem? Napisałeś coś nowego?
-Um.. Dwie piosenki. Chodź ze mną na górę to Ci je zaśpiewam.
-Aww, okej-powiedziałam i razem z Justinem poszłam do jego pokoju.
Usiadłam wygodnie na łóżku i patrzyłam jak Justin przygotowywał gitarę. I po chwili zagrał pierwsze takty piosenki.

"Well let me tell you a story
About a girl and a boy
He fell in love with his best friend
When she's around, he feels nothing but joy
But she was already broken, and it made her blind
But she could never believe that love would ever treat her right
But did you know that I love you? or were you not aware?
You're the smile on my face
And I ain't going nowhere
I'm here to make you happy, i'm here to see you smile
I've been wanting to tell you this for a long while
What's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall" *

W trakcie piosenki zdałam sobie sprawę, że dziewczyną do której kieruje swoje słowa to JA. To ja bałam się "otworzyć przed nim swoje serce". Dzisiejszy dzień był ciężki, chciało mi się płakać niemalże ze wszystkiego.
W trakcie piosenki Justin zmienił melodię i zaczął grać drugi kawałek.

" Across the ocean, across the sea
Starting to forget the way you look at me now
Over the mountains, across the sky
Need to see your face, I need to look in your eyes
Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
All along in my room
Waiting for your phone call to come soon
For you, oh, I would walk a thousand miles
To be in your arms holding my heart
Oh I, oh I, I love you" -
tu Justin spojrzał mi głęboko w oczy i się nieśmiało uśmiechnął i kontynuował śpiewanie.
"And everything's gonna be alright
Be alright
Through the long nights and the bright lights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
You know that I care for you, I'll always be there for you
I promise I'll just stay right here
I know that you want me to, baby we can make it through
Anything, cause everything's gonna be alright
Be alright
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright, Be alright
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright" **

-Sam je pisałeś?-zapytałam ocierając łzy,które pojawiły się na moich policzkach
-Tak, napisałem je z myślą o Tobie, no i dla Ciebie
-Dziękuje, obydwie są śliczne!
-Nie płacz już..
-Tym razem to łzy wzruszenia. Kocham jak śpiewasz.
-A ja kocham to robić dla Ciebie
-Justin.. bo skoro pracujesz nad płytą.. To też oznacza to, że gdy ją wydasz będziesz musiał wyjechać w trasę..
-Nie powtórzy się to co wtedy, nie pozwolę na to.. A poza tym nie muszę jechać w całoroczną trasę. Wystarczy parę koncertów, no i obowiązkowo zabiorę Ciebie ze sobą.
-Ty wspierałeś mnie podczas egzaminów, więc ja mam zamiar wspierać Ciebie w Twojej pasji. Tylko musimy jakoś.. Popracować nad tym, żeby siebie na wzajem nie zaniedbywać.
-Będzie dobrze. Damy radę.
-W to nie wątpię.
________________________________
 
wykorzystałam fragment "Fall"* oraz całość "Gonna be alright"** gdyby ktoś nie wiedział ahaha xD

Uhuhuh trochu długo, miałam dać krótszy ale tak to wszystko opisałam, że nie dało się skrócić xDD ogółem powinnam dorzucić tu jeszcze "kawałek", ale wtedy byłoby za długo xD
I pewnie was zaskoczyłam tym, że ich pogodziłam TAK szybko #swag ahahah xd 
A i ten.. mam nadzieję, że za tydzień będę w stanie dodać wam tu R, bo generalnie mam zagrożenie z jednego przedmiotu i nie wiem czy rodzicom nie odpali, by dać mi karę :O więc.. bądźcie gotowi na wszystko :O
#muchlove i do następnego, oby za tydzień!

4 grudnia 2012

R [31] części drugiej

Przyjechałem do domu jak najszybciej. Samochodu Kasi jeszcze nie było. Mamy z resztą też nie. Z liściku, który znalazłem w kuchni na lodówce wynikało, że mama pojechała do przyjaciółki i wróci jutro rano.
Poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku. Jednak zbytnio nie mogłem usiedzieć, roznosiły mnie emocje, zacząłem więc chodzić po pokoju.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, a następnie trzask oraz tupanie obcasami i po chwili do pokoju weszła Kasia.
Odwróciłem się do niej. Widziałem, że chciała coś powiedzieć, ale ją uprzedziłem.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś.?
-O czym.?
-Nie rób ze mnie idioty! Wiem o wszystkim!
-O wszystkim, czyli.?
-O tym, że się spotkałaś ze swoim byłym!
-Skąd niby to wiesz?
-Nie ważne. Dlaczego mi nie mówisz prawdy.?!
-Powiedz mi od kogo wiesz. A nie powiedziałam Ci bo wiedziałam, że tak zareagujesz! Chciałam Ci o tym powiedzieć już po.
-Wiem to od AnnaLynne i Caitlin. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że mnie będziesz okłamywać!
-Nie chciałam! Zrozum, że bałam się Tobie powiedzieć o tym, nie puściłbyś mnie tam!
-Aż tak zależało Ci na spotkaniu się z nim?!
-Przestań. Nic mnie z nim nie łączy!
-Wiesz, że przez myśl przeszło mi nawet to, że możesz mnie zdradzać z nim.?!
-Co.?! Ja?! z nim.?! Justin! Nie zapomniałeś, że on mnie próbował zgwałcić.?!
-No właśnie chyba Ty o tym zapomniałaś, ja pamiętam o tym aż za dobrze! Bo kto niby Ci pomógł otrząsnąć się po tym, kto Cię uratował przed tym!?
-Spotkałam się z nim po on chciał mi wytłumaczyć to swoje zachowanie, prosić o wybaczenie, ale ja mu nie wybaczyłam! Powtarzałam mu, że ma zniknąć z mojego życia, a wiesz dlaczego.? Ponieważ chcę być szczęśliwa z Tobą!
-I to pozwoliło Ci mnie okłamać..-prychnąłem zirytowany
-Przepraszam!
-Co mi po Twoich przeprosinach!? Zdałaś sobie sprawę z tego, że on mógł Ciebie spróbować zgwałcić?! Wiedział doskonale, że nikt Cię nie obroni!
-Umówiłam się z nim w tłocznej restauracji! I owszem myślałam o tym!
-Szczerze to teraz zastanawiam się nad naszym związkiem..-powiedziałem, po czym zerknąłem w oczy Kasi, były całe załzawione.
-Co chcesz przez to powiedzieć.?
-To, że nie jestem pewien Twoich uczuć do mnie
-Czy Ty słyszysz co Ty mówisz.?!
-Tak!
-Czyli chcesz zakończyć to wszystko przez to, że się z nim spotkałam?!
-Wiesz jak ja się teraz przez to Twoje kłamstwo czuję.?!
-Jak?!
-Jak skończony frajer, którego można oszukiwać, bo co tam, czy dowie się teraz czy później!
-Jak Ty się spotykasz z Caitlin, albo jeszcze kiedyś z Seleną, to ja Ci nie robiłam takich awantur, to czemu Ty mi to robisz.?! Czemu wmawiasz mi, że Cię nie kocham?!
-Nie porównuj Caitlin i Seleny do tego dupka!
-Aha czyli to tylko Ty możesz obrażać moich byłych, wszczynać jakieś kłótnie i w ogóle?!
-To może miałem normalnie przemilczeć to, poczekać aż wrócisz i normalnie funkcjonować jak gdyby nic nigdy się nie stało.?!
-Powinieneś przynajmniej mnie wysłuchać od początku do końca! Nie zgwałcił mnie!
-Ale mógł!
-Teraz to i ja się zastanawiam nad nami.. wszystko przecież do cholery było za piękne! Widocznie nigdy nie powinniśmy być razem!
-Chyba tak-powiedziałem, sam ze łzami w oczach i opierając się o ścianę.
-Nie poznaję Cię Justin..
-A ja Ciebie! Zawsze starałem się być z Tobą szczery, nigdy nie okłamałem Ciebie w ten sposób! Starałem się Tobie dogodzić, chciałem być najlepszym chłopakiem, narzeczonym..!
-I byłeś! Tobie się wydaje, że mi przyszło z taką łatwością okłamanie Ciebie, pójście tam.. ale okej, masz swoje zdanie, rozejdźmy się. Widocznie może zostałeś pisany dla Caitlin, albo innej dziewczyny a nie dla mnie!
-A Ty może powinnaś wrócić do któregoś ze swoich byłych! Jesteście siebie warci!
Dziewczyna spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, i poszła do garderoby skąd po paru minutach wyszła ze swoimi rzeczami popakowanymi w torby.
-A bym zapomniała-powiedziała, po czym zdjęła pierścionek zaręczynowy i odłożyła go na stolik nocny, zabrała rzeczy i wyszła.
Zacząłem płakać. Byłem smutny, wściekły..
*
Pkt.widzenia Kasi.
Wsiadłam do swojego auta. Oparłam głowę o kierownicę i wybuchnęłam płaczem.
Byłam zła na Justina, ale chyba jeszcze bardziej na samą siebie.
Rozumiem, że Justin mógł być na mnie zły, ale żeby mówić mi takie rzeczy.?!
Postanowiłam też zadzwonić do AnnaLynne.
-Halo.?-usłyszałam głos dziewczyny
-Hej-wychrypiałam
-Co tam u Ciebie.?
-Dzwonię tylko podziękować za zniszczenie mi związku, po cholerę w ogóle do niego dzwoniłyście?!
-Kasia, jejku.. my nie wiedziałyśmy, że Justin nie wie o tym Twoim spotkaniu, gdybyśmy wiedziały to w życiu nie zrobiłybyśmy tego uwierz!
-Było do mnie podejść, dopytać, cokolwiek, ale nie to! Rozstałam się i trudno! I najgorsze, że zrobiły mi to moje dwie najbliższe przyjaciółki!
-Skarbie, na prawdę przepraszam..
-Zatrzymaj to dla siebie, pa - wysyczałam i się rozłączyłam. Wyłączyłam całkowicie telefon.
Otarłam łzy i przeparkowałam samochód na drugą stronę ulicy, czyli pod dom rodziców.
Weszłam do środka.
-O Kasia, co Cię skarbie tu sprowadza?-zapytała z uśmiechem mama, a ja.. jeszcze bardziej się rozpłakałam.
Usłyszał to mój tata, oraz obecny w domu Łukasz.
Zaprowadzili mnie do salonu, kazali Zoey się iść pobawić u siebie w pokoju.
Opowiedziałam im z wielkim trudem co się wydarzyło.
-Mamo mogę tu zostać na parę dni.?
-Ależ oczywiście, że tak! Nie zapominaj, że to zawsze będzie Twój dom.
-Zostanę tylko na parę dni, a później postaram się sobie coś wynająć, muszę wszystko sobie przemyśleć.
-Swoje rzeczy masz u.. Justina- zawachał się mój brat- czy spakowałaś się i są w samochodzie.?
-W samochodzie-wyszlochałam
Czułam się znów jakbym była wyprana z dobrych, pozytywnych uczuć. Łez nie było końca. "Ból" serca, ogólna rozpacz nie skończona..
Czułam, wręcz jak się rozpadam na kawałki.
-Daj mi swoje kluczyki, przyniosę Ci rzeczy
Podałam mu kluczyki, a następnie bez słowa poszłam do swojego starego pokoju.
Najgorsze było to, że moje okna wychodziły przecież na jego okna, pokój!
Podeszłam do parapetu, niezdarnie usiadłam na nim i wpatrywałam się w JEGO stronę.
Leżał na łóżku, w którym jeszcze dziś rano wspólnie spaliśmy, na głowę naciągnął poduszkę.
Gdy widziałam ten obraz, jeszcze bardziej moje serce się rozrywało.
Postanowiłam zasłonić okna żaluzjami, w pokoju automatycznie zrobiło się trochę ciemniej.
Do środka wszedł Łukasz z moimi ciuchami.
-Gdzie Ci je postawić.?
-Do garderoby, no i dziękuję.
-Usiądź tu na łóżku..-poprosił mnie brat, sam tam siadając.
Weszłam na łóżko i oparłam się o jego zagłówek plecami, obejmując przy tym poduszkę.
-Nie miej tego za złe AnnaLynne.. ona w pewnym sensie chciała dobrze.
-To coś jej i Caitlin nie wyszło. Przez nie zerwałam z Justinem.
-Nie chce oskarżać ani Ciebie, bo jesteś moją siostrą, ani AnnaLynne, mojej dziewczyny.. ale każda z was zawiniła.
Ona, że się nie upewniła, a Ty, że od razu mu tego nie powiedziałaś. Też bym chyba zareagował podobnie do Justina, gdyby AnnaLynne mnie tak oszukała.
-Też byś jej powiedział, że nie jesteś pewien jej uczuć, albo wykrzyczałbyś, że są sobie pisani bardziej niż wy.?!-wysyczałam zalewając się łzami
-Tak Ci powiedział.?
Pokiwałam głową.
-Przegiął, no ale.. dajcie sobie czas.
-Braciszku.. zrozum, że te kłótnie pokazują, że nie pasujemy do siebie.
-Co Ty wygadujesz.?! Gdybyś mogła spojrzeć na was z innego punktu widzenia to byś zobaczyła, że PASUJECIE do siebie! Dzięki niemu emanowałaś szczęściem!
-Czas przeszły..
-Przestań. Wy od początku byliście sobie pisani i tak zostanie! Byłaś przecież z Bryan' em, przypomnieć Ci dlaczego z nim zerwałaś.?
-Bo go zdradziłam, a on z resztą mnie.
-Bo kochałaś Justina! Nigdy nie przestałaś go kochać! Teraz też za nim tęsknisz, chciałabyś się do niego przytulić, pocałować, cokolwiek! Możesz być nie wiadomo jak teraz zła, smutna, ale nie powiesz mi, że nie masz ochoty tam do niego wrócić, załagodzić to wszystko!
On miał rację. Chciałam teraz się do niego przytulić..
-Dobra zostawię Cię teraz samą, bo pewnie tego potrzebujesz, ale pamiętaj, że zdecydowaliście obydwoje wziąć ślub. Więc będziecie się musieli jeszcze spotkać i omówić to wszystko. Czy kończycie ze sobą definitywnie, czy ratujecie swój związek. Powiem Ci jeszcze, że czasami może i owszem Justin jest zazdrosny o Ciebie, o innych mężczyzn z którymi się widzisz, ale.. on po prostu boi się, że go zostawisz, bo jest sławny, że jednak będziesz wolała kogoś z jakby niższej półki, że może jest osoba, którą może mogłabyś pokochać bardziej od niego. To tyle.. jak coś jestem w pokoju obok i jak będziesz mnie potrzebowała to powiedz.
-Dziękuję, kocham Cię braciszku
-Nie ma za co, ja Ciebie bardziej-powiedział i pocałował mnie w głowę, i opuścił mój pokój.
Po tej może i nie łatwej rozmowie, poczułam się odrobinę lepiej. Odrobinę, bo przecież to nie przywróci mi dobrego humoru, ani tym bardziej JUSTINA.
*
____________________
Wena jako tako wraca *odpukać*. 
Chociaż nie ukrywam, że nie podoba mi się ten r, taaak.. wiem to kłótnia, a mi zawsze to wychodziło, byłam zadowolona, lecz ostatnio wydaje mi się, że piszę coraz gorzej ;x
W ogóle w weekend przeczytałam "50 Twarzy Greya" (polecam xDD) i przez tą książkę mam maaaasę pomysłów na BieberPorna xDDD ahahahah xD 
Dziękuję za te 13 komentarzy <3
Much love!
Do NN (we wtorek)
xoxo.

28 listopada 2012

R [30] części drugiej.

Po skończonej kolacji wróciliśmy do hotelu. Wyjątkowo jechaliśmy sami windą. Od razu na myśl mi przyszły urodziny Justina, które wyprawialiśmy dla niego na Bahamach. Teraz dużo się nie różniło.
Justin wpierw się przytulił do mnie i zaczął namiętnie całować. Jego ręce zaczęły krążyć niemalże po całym moim ciele. W rezultacie spoczęły na moim tyłku.
Zaczęłam się śmiać mu w usta, z resztą on robił to samo.
Chciałam już się odwracać do wyjścia z windy, ale Justin mnie uprzedził. Wyniósł mnie z niej.
-Głupek.
-Ale Twój i mnie kochasz!
-Yep kochanie!-powiedziałam po czym go pocałowałam.
Justin postawił mnie przed drzwiami i już po tym spokojnie weszliśmy do środka.
*
Gdy Justin poszedł się myć, ja położyłam się do łóżka i dopiero wtedy przypomniało mi się o smsie od mojego byłego.
Zaczęłam mieć mętlik. Nie wiedziałam czy się zgodzić na spotkanie, czy kategorycznie odmówić.
W końcu postanowiłam zgodzić się, a Justinowi powiem o tym wszystkim jak już będzie po.
Nie chcę go zbytnio denerwować. Odpisałam na smsa.
Nawet nie zauważyłam, że Justin wyszedł z łazienki.
-O czym tak rozmyślasz.? Dopiero byłaś uśmiechnięta, szczęśliwa.. a teraz.? Coś złego zrobiłem, powiedziałem.?
-Nie, po prostu jestem zmęczona po tej naszej cudownej kolacji i tym wcześniejszym kupowaniu sukni.
-Ale na szczęście mamy już to z głowy
-Dokładnie-powiedziałam, po czym wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
Justin sięgnął ręką do lampki nocnej stojącej na stoliku i ją zgasił.
Opatulił nas szczelnie kołdrą, a następnie otoczył mnie swoimi ramionami.
-Dobranoc Justin-wyszeptałam i musnęłam go w polik
-Dobranoc Shawty-odpowiedział i także mnie pocałował.
*
Trzy dni później
Atlanta
Wczoraj wróciliśmy z powrotem do Atlanty. Umówiłam się z moim byłym na dziś, na godzinę 17 w centrum handlowym, w jednej z restauracji.
Justin oczywiście nic nie wiedział. Oczywiście miałam pewnego rodzaju wyrzuty sumienia, że mu o tym nie mówię, ale wiem jak to się mogłoby skończyć.
Również bałam się co może się stać na tym spotkaniu, dlatego zaproponowałam dosyć tłoczną restaurację w samym centrum handlowym.
Miałam pewnego rodzaju farta, ponieważ Justin dziś miał jechać do studia, ponieważ od paru dni rozpoczął pisanie tekstów piosenek, i możliwe, że za jakiś czas wyda płytę.
*
Przed wejściem tam zaczęłam jeszcze bardziej się obawiać czy dobrze robię.
Niepewnym krokiem weszłam tam gdzie miałam.
ON już tam był, i gdy mnie zobaczył wstał i pomachał.
Wzięłam głęboki oddech.
-Dzięki, że odpisałaś mi na mojego sms-a już myślałem, że może zmieniłaś numer, bądź, że mi odmówisz-powiedział po czym chciał mi podać rękę.
Lecz ja mu jej nie podałam. Aż za bardzo zapamiętałam jego próbę gwałtu na mnie, jego dłonie na moim ciele.
Chłopak się speszył.
-Wiedz, że chciałam Ci napisać, że nie chcę się spotkać, i chyba powinnam tak zrobić, bo teraz mam wyrzuty sumienia, że okłamuję swojego narzeczonego.
-Narzeczonego.?
-Tak, Justin mi się oświadczył, za parę miesięcy bierzemy ślub
-Wow, jak ostatnim razem się widzieliśmy to byliście zaledwie..
-Znajomymi, ale właśnie po tym co chciałeś mi zrobić zbliżyliśmy się do siebie i zostaliśmy przyjaciółmi, a parę tygodni później parą.
-Jesteś z nim szczęśliwa.?
-Po co Ci to wiedzieć.? A poza tym możesz mi wytłumaczyć po co chciałeś się spotkać ze mną.?
-Pytam czysto z ciekawości, a spotkać się chciałem w celu wyjaśnienia tego mojego zachowania.
-No to ciekawe czym mi będziesz chciał wytłumaczyć próbę gwałtu-wyszeptałam tak, żeby tylko on to mógł usłyszeć, nikt poza nami.
-Wiem, że mnie to nie usprawiedliwi, ale.. wtedy byłem pod wpływem silnych narkotyków. Ćpałem, nie panowałem nad sobą.
-Owszem nie-usprawiedliwia Cię to.
-Jestem już czysty. Byłem na terapii, przestałem brać. No i zdałem sobie też z czegoś sprawę.
-Jaką niby.?
-Że owszem zraniłem Cię jak byliśmy razem, ale.. dalej Cię kocham.
Akurat w tym momencie piłam cappuccino, które chwilę wcześniej zamówiłam i się nim zakrztusiłam.
-Co proszę.? Jeżeli myślisz, że mam zamiar wysłuchiwać tych bzdur, to przykro mi, ale musimy się pożegnać.
-Nie, poczekaj. Wysłuchaj mnie do końca.
-Zrozum, że jestem szczęśliwa z Justinem, kocham go, chcę za niego wyjść, stworzyć rodzinę, zaakceptuj to! Miałeś swoją szansę, zmarnowałeś ją, więc trudno. Poszukaj sobie innej dziewczyny, lepszej ode mnie.
-Nie mam zamiaru rozbijać Twojego związku, wiem że muszę pozwolić Ci być z kimś innym. Dla mnie liczy się to, że on traktuję Ciebie lepiej niż ja. Chciałem po prostu też prosić Ciebie o wybaczenie.
-Wybacz, ale ja jestem osobą dość pamiętliwą jeśli chodzi o takie rzeczy. Przez Ciebie po tym całym zdarzeniu zaczęłam się ciąć, miałam pewnego rodzaju depresję, brzydziłam się swojego ciała! Nie umiem Ci tego wybaczyć. I jedyne czego ja chcę, to to żebyś dał mi być szczęśliwą z Justinem i żebym mogła kiedyś o tym zapomnieć.
*
Tymczasem z punktu widzenia AnnaLynne
Udało mi się umówić z Caitlin Beadles na zakupy. Z racji tego, że obydwie byłyśmy zaproszone na ślub Kasi i Justina, to powoli należało rozglądać się za odpowiednimi sukienkami. Przechodziłyśmy z dobrą godzinę po różnych sklepach. Kupiłyśmy wszystko to, co nie było nam akurat potrzebne, czyli jakieś kosmetyki i inne ciuchy.
Już w pełni zmęczone poszłyśmy z naszymi pakunkami w stronę jakieś restauracji.
-Ej Caitlin patrz. Czy tam nie ma przypadkiem Kasi.?-zapytałam wskazując na podobną do Kasi dziewczynę.
-To ona..
-Z kim ona jest.? Przecież to nie Justin.
-Co ona kombinuje..-wyszeptała Caitlin
-Co się stało.?
-To jest jej były chłopak. Parę lat temu, jakoś przed balem walentynkowym, czyli jak Kasia nie była jeszcze z Justinem, ten chłopak przyjechał do niej, do jej rodziców. Okazało się, że ten chłopak już kiedyś ją skrzywdził, zdradził, po czym ona próbowała się.. no zabić. No i jak już tu przyjechał do Atlanty, to pewnego dnia przyszedł do biura taty Kasi, gdzie ona jakby odbywała karę za swoją ucieczkę, no i prawie ją zgwałcił. Justin ją uratował bo akurat w odpowiednim momencie przybył tam, usłyszał krzyk Kasi, a że już był w niej zauroczony, a być może i zakochany no to jej pomógł.
-Ona została prawie zgwałcona.? O matko.. nie mówiła mi nigdy o tym, z resztą nie dziwię się.. ale.. jak ona mogła się z nim spotkać po czymś takim.? Ciekawe czy Justin wie o wszystkim..
-Wątpię żeby Justin się zgodził puścić ją samą na spotkanie z gwałcicielem!
-Może zadzwonimy do niego.? Nie żeby naskarżyć, ale żeby się dopytać.?
-Możemy zadzwonić.
Poszłyśmy do WC. Zamknęłyśmy się w jednej z kabin. Caitlin wybrała numer Justina i zadzwoniła.
*
Pkt.widzenia Justina
Pracowałem w studiu przy piosenkach na prawdopodobnie nowy album, gdy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Caitlin. Myślałem, że może chce potwierdzić obecność swoją na weselu.
-Tak słucham.?
-Hej Justin
-Cześć Caitlin, co tam.?
-A wszystko dobrze, dziękuję. Słuchaj.. jejku nie wiem jak Ci to powiedzieć..
-Na spokojnie..
-Jestem z AnnaLynne w centrum handlowym.
-Mhm, to pewnie spotkałyście Kasię, bo dzisiaj miała jechać tam.
-Nie spotkałyśmy się z nią, ale.. zobaczyłyśmy ją w restauracji.. tylko hmm..
-Pewnie poszła na jakieś cappuccino, ona zawsze jak tam jest, albo przy starbucksie to idzie na kawę.
-Ale ona nie jest sama.
-A z kim.?
-Z chłopakiem.
-Z jakim chłopakiem.?-zapytałem, i zacząłem się zastanawiać nad czy Kasia przypadkiem mi nie wspominała z kim ma się spotkać, ale nic takiego nie mogłem sobie przypomnieć.
-Ze swoim byłym.
-Z Bryanem?!-krzyknąłem do słuchawki i przy okazji rozlałem na stolik colę.
-Nie, nie z Bryanem.
-A z kim.? Czekaj.. czy Ty masz na myśli..-zacząłem bo zaczęło mi świtać z kim mogła się spotkać moja narzeczona. Tylko dlaczego za moimi plecami.?
-A kto ją skrzywdził najbardziej hm?
-Ten dupek, co ją próbował zgwałcić.?!
-Tak.. ej Ty o niczym nie wiedziałeś.?
-Nie, nie powiedziała mi o niczym.
-Aw.. kurczę.
-Dzięki Caitlin za telefon. Zaraz zadzwonię do Kasi i poproszę ją żeby przyjechała do domu, bo muszę koniecznie z nią pogadać.
-Nie ma za co. Pa.
-Pa.
Rozłączyłem się, a następnie posprzątałem rozlany napój, pożegnałem się z chłopakami i postanowiłem jak najszybciej wrócić do domu.
Podczas jazdy napisałem do Kasi smsa, że postanowiłem wrócić wcześniej do domu, i czy ona jest w już tam. Choć dobrze wiedziałem, że jest z tym kretynem!
Odpisała mi "Za parę minut będę w domu".
Chciałem wręcz już jak najszybciej z nią porozmawiać. Muszę się dowiedzieć o co tu chodzi! Ja wiem, że ona nie lubi mi mówić o swoich uczuciach bo się krępuje, ale.. jesteśmy zaręczeni, za parę miesięcy ślub, nie powinniśmy mieć między soba jakiś tajemnic. Po głowie też mi chodziło, że może ona mnie z nim zdradza, ale szybko odrzuciłem tą opcję. Ona by mi tego nie zrobiła.
____________________________________
Przepraszam, że dodaję R z jednodniowym opóźnieniem, ale wczoraj musiałam pisać dosyć ważne wypracowanie maturalne na polski, jakiś opis i po prostu skończyłam to pisać ok.21 jak nie później, a poza tym od jakiegoś czasu wogóle nie mam już weny.. a dziś jakoś zdołałam napisać coś i powiem, że jestem nawet zadowolona z tego co mi wyszło, chyba nie jest źle, ale też nie jest za dobrze. Ogółem rozmyślam nad skróceniem opowiadania, czyli szybszym zakończeniem, no bo widzę że już was nudzi ta moja moda na sukces..:C 
#muchlove
DO NN, mam nadzieję że już wg planu, we wtorek.

20 listopada 2012

R [29] części drugiej.

*
Pojechaliśmy prosto do salonu sukien ślubnych, w którym wykonywali sukienki na zamówienie. Już na samej wystawie, jak i na manekinie wisiały przepiękne sukienki.
-Dzień dobry-przywitała nas ekspedientka, a właściwie kierowniczka (tak wynikało z jej plakietki przyczepionej do marynarki). Była to kobieta w średnim wieku.
-Dzień dobry-przywitaliśmy się z nią wszyscy.
-To która z pań wychodzi za mąż.?-zapytała, a wszyscy wskazali na mnie
-To zapraszam wszystkich na kanapy, pani mi określi jakiej sukienki będziemy szukać.
-No to słucham-powiedziała kierowniczka po tym jak usiedliśmy- Jak ma wyglądać Twoja suknia marzeń.?
-Chciałabym, na pewno żeby była ona z gorsetem, najlepiej chyba bez ramiączek, długa, a dół natomiast żeby lekko mnie poszerzał w biodrach, coś takiego a'la bombka.
-Kolor.?
-Biel lub ewentualnie kremowa.
-Jakieś dodatki.?
-Hafty, jakieś delikatnie, nie kiczowate zdobienia
-Z wszytym stanikiem czy nie.?
-Może być
-Dobrze, to teraz przeproszę państwa na chwilę, przyniosę do garderoby parę zbliżonych do opisu sukienki. Ale wpierw pomierzę panią.
Wstałam i za chwilę zza lady przyszła druga ekspedientka i jedna mnie mierzyła, a druga notowała wszystko.
-Zapraszam panią do garderoby
I znów przymierzałam mnóstwo sukienek. Każda z nich miała coś w sobie, co mi się nie podobało.
W końcu zaczęły mi nerwy puszczać. W między czasie napisał do mnie Justin.
"I jak Ci idzie wybieranie sukni.? Ja właśnie skończyłem przymiarki i składam zamówienie. Można powiedzieć, że garnitur odhaczam z naszej listy. Kocham Cię."
Odpisałam mu "Idzie mi okropnie, powoli mam już dość. Ja Ciebie też kocham."
Myślałam, że dostanę kolejnego sms-a, ale Justin wolał zadzwonić do mnie.
-Ej Kotku jak to okropnie Ci idzie.?
-No normalnie, znowu przymierzyłam z tuzin sukienek, każda mi się nie podoba-odpowiedziałam łamiącym się głosem.
-Płaczesz czy mi się wydaje.?
-A nawet jeśli..?
-Skarbie spokojnie. Są z Tobą rodzice, Ryan, AnnaLynne. Wieczorem wyjdziemy gdzieś razem na jakąś kolację, co Ty na to.?
-Mrau, mam to traktować jako randkę.?-zaśmiałam się pomimo łez
-Oczywiście, że tak.
-Dobrze. Muszę kończyć. Wołają mnie do kolejnej przymiarki. Widzimy się w hotelu.
-Okej, tylko nie płacz więcej. I pamiętaj, że to Tobie najbardziej ma się podobać suknia. Chociaż i tak dla mnie będziesz najpiękniejsza.
-Postaram się. Ale Ty się podlizujesz, ciekawe czy też tak będziesz mówił po ślubie.
-Będę będę, i to parenaście razy dziennie
-Głupek
-Ale Twój! Dobra idź przymierzać suknie, nie przeszkadzam. Kocham Cię. Pa.
-Oczywiście, że mój. Okej. Pa. Ja Ciebie też.
Ledwo doszłam do przymierzalni, jak dostrzegłam ową suknię.
Była długa, z gorsetem.. Dosłownie taka jaką chciałam!
-Wow
-Podoba się.?
-Tak! Mogę ją przymierzyć.?
-Oczywiście
Obydwie ekspedientki pomogły mi włożyć ją. I z trudem, bo suknia była dość ciężka, weszłam na podest przed rodzicami i przyjaciółmi.
Ledwo im się pokazałam, a zarówno moja mama jak i Pattie popłakały się.
-I jak.?-zapytałam, sama przeglądając się dookoła w lustrach
-Ślicznie w niej wyglądasz! I jest chyba dokładnie taka jaką chciałaś!
-Noo, i podobam się sobie!
-No to chyba nie mamy wątpliwości, którą sukienkę bierzemy.
-Ale..
-Sh. Ustaliliśmy, że my jako Twoi rodzice zapłacimy za Twoją suknię, więc słowa dotrzymamy. A i bym zapomniała, wzięłam swój welon od mojej sukni ślubnej.
AnnaLynne wzięła welon od mamy i wpięła mi go we włosy.
-Pasuje idealnie
-To jak.? Ta suknia może być, czy szukamy innej.?
-Bierzemy tą. Tylko czy jest możliwość,  żeby państwo nam ją dostarczyli do Atlanty.?
-Oczywiście, a kiedy jest ślub.?
-W walentynki.
-Jak romantycznie. To proszę wypełnić kartę do zamówienia.
Mama wypełniała te "papierki", a ja poszłam się przebrać.
Tata zapłacił za suknię i w końcu mogliśmy wracać do hotelu.
*
W drodze do hotelu dostałam jakiegoś sms-a. Początkowo myślałam, że to od Justina, ale pomyliłam się. Był to sms od Jerry'ego, mojego byłego chłopaka, który parę lat temu prawie mnie zgwałcił. Napisał "Wiem, że nie chcesz mnie znać po tym wszystkim co Ci zrobiłem, ale.. mam do Ciebie prośbę. Moglibyśmy się spotkać.? Tylko tak sam na sam, w cztery oczy. Bez Twojego chłopaka. Dalej mieszkasz w Atlancie.? Proszę Cię odpisz i jak możesz zaproponuj termin. Dostosuję się do siebie. Jerry." .
Przeczytałam tego sms-a parę razy. Minęło około 6 lat od tamtego wydarzenia. Czego on ode mnie jeszcze chce.?!
Postanowiłam, że się zastanowię i ewentualnie odpiszę mu później. No i kolejne pytanie jakie nasunęło mi się na myśl, to skąd miał mój numer.?!
Postanowiłam też, że nie powiem o tym Justinowi. Nie chcę go denerwować.
*
Weszłam do pokoju, który dzieliłam ze swoim narzeczonym. Justin natomiast leżał z laptopem na łóżku.
-O już wróciłaś. I jak.?
-Mam suknię!-powiedziałam kładąc się obok Justina.
Usłyszałam jak chłopak wyłącza, a następnie odkłada laptopa.
Zaczął mnie głaskać po włosach.
-Jest taka jaką chciałaś, czy trochę inna.?
-Taka jaką chciałam.
-Jaka ona jest.?-zapytał z uśmiechem
-Nie powiem Ci, zobaczysz ją na mnie dopiero w dniu ślubu.
-Buu, ale skoro jesteś zadowolona, to ja także.
-Już myślałam, że nic nie znajdę. A teraz moim zmartwieniem będzie, by nie przytyć, by się zmieścić w nią bez problemu.
-Oj skarbie. No, ale dobrze, że już ten najważniejszy punkt z naszej listy możemy wykreślić. Co nam wogóle jeszcze zostało.?
-Miejsce na wesele, tort, kwiaty, alkohol, menu ślubne, obrączki, no i nasze wieczory.
-Hm, mamy 3 godziny więc możemy poszukać w internecie czegoś.
-3  godziny do czego.?-zapytałam
-Do naszego wyjścia na kolację głuptasie, zarezerwowałem nam stolik w restauracji.
-Z tego wszystkiego wypadło mi to z głowy. No ale nie marnujmy tego czasu i coś faktycznie poszukajmy-odpowiedziałam, po czym wstałam po swojego laptopa.
-To jak się dzielimy.?
-Ty zajmij się miejscem na wesele, a ja resztą. Menu ślubnym zajmiemy się wspólnie.
-Dobrze kochanie-powiedział Justin i gdy z powrotem usiadłam na łóżku, pochylił się i pocałował mnie w usta.
*
Po jakieś godzinie Justin znalazł dość ciekawą ofertę domu weselnego znajdującego się 30 minut od kościoła, w którym mieliśmy się pobrać. Przejrzeliśmy całą galerię, która była udostępniona. Plusem było to, że nad salą weselną znajdowały się pokoje gościnne. Ze względu, że zarówno ja, jak i Justin mamy młodsze rodzeństwo to szukaliśmy też odpowiedniej oferty, by po pierwsze młodsi mieli oddzielną salę oraz w razie co miejsce do spania.
-Napiszę do nich maila czy mają wolne terminy i ewentualnie, kiedy byśmy mogli przyjechać i zobaczyć to miejsce.
-Dobry pomysł.
-To teraz czekamy na odpowiedź, a Ty coś znalazłaś.?
-Szczerze to sprawa tortu też musi zaczekać, bo nie wiemy ile gości będzie.
-No tak.. a kwiaty.?
-O to chyba poproszę mamę, ona się bardziej na tym zna niż ja.
-Po obrączki możemy pojechać za tydzień na przykład.
-Mhm, a menu weselne ustalimy już jak będziemy mieć miejsce miejsce na wesele.
-No to mamy już to powiedzmy, że z głowy, a teraz czas na pieszczoty-powiedział Justin z chytrym uśmieszkiem na ustach.
Zabrał mi laptopa, a następnie bez niczego wpił się w moje usta.
Położyłam się, przyciągając do siebie Justina.
Jedną dłonią głaskał mnie po policzku, a drugą natomiast trzymał na moim biodrze.
Ja natomiast wplotłam swoje dłonie w jego włosy, masowałam kark.
-Kocham Cię-wyszeptał mi w usta
-Ja Ciebie bardziej kocham
-Niee
-Taak
I zaczęliśmy się sprzeczać, kto kogo bardziej kocha. Po czym Justin zaczął mnie łaskotać.
Zaczęłam piszczeć i śmiać się jednocześnie.
-Dobra wygrałeś, Ty kochasz mnie bardziej-zaśmiałam się
-Ja mam zawsze rację-zaśmiał się Justin, wtulając się w moją szyję
-Chciałbyś-wyszeptałam
-Chcesz powtórkę z łaskotek.?
-Nie!
-No..
Po chwili poczułam wargi Justina na mojej szyi. Wpierw delikatnie muskał moją skórę.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Justin wcale sobie nie przeszkadzał.
-Proszę!-krzyknęłam
To był Ryan.
-Ups, to może przyjdę później?
-Ha ha ha, nie musisz.
-Bieber jak znajdziesz chwilę to przyjdź do nas do pokoju.
-Shawty to Ty idź się szykować, a ja za niedługo wrócę, okej.?
-Okej idź.
Justin wstał ze mnie.Oczywiście wpierw pocałował mnie w usta, a następnie wraz z Ryan'em zniknęli za drzwiami.
Otworzyłam walizkę. Nie przewidywałam takiego wyjścia, ale na szczęście zabrałam ze sobą spódnicę.
Wcześniej jej nawet nie nosiłam. Dostałam ją od mamy jeszcze jak byłam na studiach.
A nie nosiłam jej ponieważ.. miała na sobie elementy różu.
Tak..chyba mama zapomniała, że nie noszę tego koloru.
Przeglądając zawartość mojej walizki, natknęłam się na białą bluzkę z krótkim rękawkiem, szary sweter. Dobrałam do tego czarne buty, tym razem na niskim obcasie oraz całą masę naszyjników, kolczyki. (LINK). Następnie poszłam szybko się umyć.
Ubrałam się we wcześniej wybrany komplet, rozczesałam, wysuszyłam i spięłam w kucyk włosy, zrobiłam makijaż.
W między czasie słyszałam, że Justin przyszedł już do pokoju.
Upewniłam się patrząc w lustr, czy dobrze wyglądam i wyszłam.
-Wow, Ty i róż, gdzie się podziała moja Kasia.?-zażartował Justin
-Shh, mama mi kupiła parę lat temu tą spódnicę, pierwszy raz ją mam na sobie.
-Ślicznie wyglądasz
-Dziękuję. A co chciał od Ciebie Ryan.?
-Chłopaki znaleźli parę miejsc na wesele. Jedno nawet bliżej od tego, co ja znalazłem.
-O to super. Idziemy już.?
-Chwila-odpowiedział, a następnie schował portfel i telefon.
-Ej Justin, spójrz-powiedziałam wskazując na okno.
-Aww..-taka była reakcja Justina, gdy zobaczył, że pada deszcz.
-Pójdę do mamy, może ona wzięła jakiś parasol. Zaraz wracam-powiedział i pocałował mnie w policzek.
Usiadłam na łóżku.
Po paru minutach wrócił Justin z parasolką w ręku.
-No to idziemy kochanie-powiedział.
Wzięłam go pod rękę i wyszliśmy.
Przed hotelem zachowywał się jak prawdziwy gentleman.
Do taksówki wprawdzie mieliśmy parę kroków, ale on niósł parasol, starając się żebym jak najmniej zmokła.
Myślałam też, że udamy się do jakieś zwykłej restauracji, ale oczywiście to nie było w jego stylu.
Oczywiście Justin wiedział co ja sądzę o szastaniu kasą, ale teraz to nie miało takiego znaczenia.
Teraz chciałam być z Justinem, nie rozpętywać jakieś sprzeczki o byle co. Chciałam mile spędzić z nim tą kolację.
Zamówiliśmy lasagne oraz butelkę wina.
Teoretycznie ciągle jesteśmy sami i możemy pogadać. Ale po sporym kawałku czasu wyszliśmy gdzieś na randkę.
Justin ciągle się wydurniał, rozśmieszał mnie.
Żartowaliśmy o naszym za niedługo nowym życiu, życiu po ślubie. Poruszyliśmy także temat ślubu, tego co czujemy w związku z tym.
*
_____________________________
R krótki bo więcej w "szkicach" już nie mam ._. będę musiała jutro usiąść i coś napisać bo tak być nie może ._. niech wrócą te czasy kiedy miałam mega dużo zapasowych r.. 
Ok nie zanudzam.
NN za tydzień.
#muchlove

13 listopada 2012

R [28] części drugiej.

*
-Ej patrzcie!-zawołał w trakcie przerwy w meczu Fredo, wskazując na wielki ekran, na którym wyświetlili "Kiss Cam" a na nim mnie i Kasię.
Ci co siedzieli przed nami odwrócili się w naszą stronę.
Spojrzałem na Kasię. Na jej policzki już zdążyły wkraść się rumieńce. W tym samym czasie co na nią patrzyłem, to i ona zwróciła swój wzrok na mnie.
Uśmiechnąłem się do niej, a następnie pochyliłem się i pocałowałem ją. Słyszeliśmy gwizdanie oraz oklaski.
Po pocałunku na oczach wszystkich, Kasia przytuliła się do mojego ramienia.  I tak wytrwaliśmy do końca.
Standartowo gdy wracaliśmy już do domu, reszta nie dawała nam przez to spokoju.
-Spać mi się chce-zaczęła marudzić Kasia
-Słyszysz Justin musisz swym pocałunkiem rozbudzić tą oto księżniczkę-zaczął się nabijać Ryan
-Zrobię to, ale później-zaśmiałem się
-Teraz!-oburzyli się Ashley, Kenny, Fredo i Ryan
-Podnieca was to jak ktoś inny się całuje, lol-zaśmiała się Kasia
-No i to jak-odpowiedział jej Ryan
Skorzystałem z tego, że jechaliśmy samochodem 7 osobowym, i tym że siedzieliśmy sami z Kasią, na tyle i zacząłem delikatnie sunąć nosem po jej policzku.
*
Pkt.widzenia Kasi
Justin oprócz tego dotykania mnie nosem po policzku, zaczął też przygryzać mi lekko ucho i szeptać, że mnie kocha. Złapałam go za dłoń, i splotłam nasze palce, a następnie odwróciłam głowę w jego stronę i skorzystałam z tego, że byliśmy blisko siebie, i pocałowałam go w kącik ust.
Później Justin szeptał mi do ucha, że mnie kocha i od czasu do czasu śmiał się.
*
Dojedliśmy ciasto, które wcześniej upiekłam.
-Twoja mama napisała mi sms-a - powiedziałam Justinowi
-Co napisała.?
Podałam Justinowi telefon.
"Zadzwoniłam do pewnego salonu sukien ślubnych w Nowym Jorku i udało mi się umówić Ciebie na zrobienie projektu, bądź na przymiarki gotowych sukienek. Twoja mama powiedziała mi o jakiej sukni marzysz, to samo przedstawiłam w tej rozmowie telefonicznej. Tylko chcieli żebyś przyjechała tam jak najszybciej. I myślałam, że skoro jutro wieczorem wracacie, to za jakieś dwa dni na przykład moglibyśmy tam pojechać. Justin też. On przy okazji by porozglądał się za garniturem. Napisz mi co o tym sądzisz".
Spojrzałam na niego.
-Nie możemy zbytnio odkładać tego. Więc odpisz mamie, żeby załatwiła nam bilety do NY i jedziemy.
-Boję się, że i tam nic nie znajdę-powiedziałam przytulając się do ramienia Justina
-Skarbie mama napisała, że możesz dać swój projekt na sukienkę. Będzie taka jak chcesz. Choć i tak dla mnie będziesz najpiękniejsza.
Odchyliłam głowę do tyłu, a Justin uśmiechnął się do mnie i pocałował w usta.
Następnie wziął mój telefon i odpisał swojej mamie.
-Idziemy się spakować, żeby jutro mieć więcej wolnego czasu.?
-Idziemy-powiedział wstając i podając mi rękę.
*
Parę dni później.
NY
Pkt.widzenia Justina
W ciągu tych paru dni rozdaliśmy resztę zaproszeń, m.in. spotkaliśmy się z naszymi starymi znajomymi Caitlin, Chrisem, Chazem i Ryan'em. Tata Kasi załatwił nam samochody na ślub. Do NY pojechaliśmy wraz z naszymi rodzicami, ale także z AnnaLynne, Łukaszem, Ryanem (Good'em) i Alfredo.
-To tak.. kto z kim idzie.?-zapytała mama
-Ja idę z Kasią-zażartowałem przytulając się do narzeczonej
-No ze mną na pewno chcę żeby szła moja mama, Ty Pattie, AnnaLynne i no przydałby mi się również męski punkt widzenia-oznajmiła Kasia
-To może zrobimy tak, Łukasz, Jeremy i Alfredo pójdą z Justinem po garnitur, a reszta z Tobą-zaproponowała tym razem moja mama
-Uuu mam iść z Blondasem, to co różowa sukienka.?-zażartował Ryan
-Ja i róż, no chyba nie. Róż to zło..
-To ustalone. Zbieramy się moi drodzy.
*
Jechaliśmy na dwa samochody. Standartowo wszyscy czekali na mnie i Kasię. Przyciągnąłem ją do siebie i bez żadnego uprzedzenia wpiłem się w jej wargi.
Gdy się całowaliśmy ktoś zaczął nas od siebie rozdzielać. Tym kimś byli Alfredo i Ryan.
-Też będziecie się całować to wam tak zrobimy-zaśmiałem się
-Dokładnie-potwierdziła Kasia
-Zróbcie papa i jedziemy, zobaczycie się za parę godzin-zażartował Ryan
-Buu-powiedzieliśmy obydwoje
*
Pkt.widzenia Kasi
Pomachałam Justinowi i wsiadłam do samochodu. W głębi siebie bałam się coraz bardziej, że nie znajdę sukienki. I w czym ja wtedy pójdę do ślubu.? A może to znak, że za bardzo się spieszymy.?
-Nie panikuj, znajdziemy coś-powiedziała moja mama, jak gdyby czytała mi w myślach.
-A kto powiedział, że ja panikuję-skłamałam
-Widać to po Twoich oczach. Nie znam Cię od dziś córeczko.
-Shh..
________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale kończą mi się rozdziały, a w tym tygodniu na prawdę nie mam czasu na pisanie, bo mam taki natłok sprawdzianów.. x.x a poza tym z weną też jest cienko ;x
Może w weekend mi się uda coś napisać :D
Dziękuję wam bardzo, że jesteście ze mną, że to czytacie, dziękuję za każdy komentarz. Kocham was!
Dzięki wam mam jako tako motywację do dalszego pisania, nie kończenia tego na tym etapie.
Także nn standardowo za tydzień.
A, że akurat dzisiaj zaczęły się egzaminy gimnazjalne, to chciałabym życzyć wam powodzenia! :*
#muchlove

6 listopada 2012

R [27] części drugiej.

*
Nie wiemy jak, ale przed klubem czaiło się mnóstwo paparazzi.
Pierwsi wysiedli chłopcy, a dopiero wtedy my.
Justin starał się osłaniać mnie od błysków fleszów.
-Przepraszam Shawty, żadne z nas nie pisało, że się tu wybieramy
-Nie musisz mnie przepraszać, przecież to nie Twoja wina, że paparazzi się dowiedzieli
-No tak, ale..
-Przestań. Będziemy się dobrze bawić, nawet pomimo tego, że jesteśmy śledzeni przez nich
-Masz rację Shawty - powiedział i musnął moje wargi.
Gdy się całowaliśmy, jeszcze bardziej rozbłysły blaski aparatów.
Na szczęście jak w każdym klubie, pilnowali tu ochroniarze, a Justin dodatkowo poprosił ich by nie wpuszczali do środka paparazzi.
*
Na początku udaliśmy się zająć stolik, do którego chwilę później zamówiliśmy drinki.
Gdy tylko lekko się rozkręciliśmy, Justin "porwał" mnie na parkiet.
*
Tańczyliśmy bardzo blisko siebie. Co i rusz się całowaliśmy, ocieraliśmy o siebie. Widziałam wiele spojrzeń innych chłopaków.
-Zdecydowanie za dużo chłopaków Ci się przygląda-powiedział mi na ucho Justin
-A co zazdrosny jesteś.?-zapytałam i uśmiechnęłam się do niego
-Tak tylko troszeczkę
-Nie masz o co głuptasie-odpowiedziałam mu i wpiłam się w jego usta łapczywie.
Później Ashley "porwała" mnie do innego stolika.
*
Rozmawiałyśmy i piłyśmy drinki jak podeszli do nas jacyś już też pod wpływem alkoholu kolesie.
-Może postawić wam drinka.?-zapytał jeden z nich pochylając się w moją stronę.
-Nie dziękuję-odpowiedziałam i pociągnęłam Ash za rękę i wróciłyśmy do chłopaków.
Usiadłam Justinowi na kolana i mocno się w niego wtuliłam.
-Co chcieli od was Ci kolesie.?-zapytał lekko zaniepokojony
-Chcieli nam postawić drinka, no i chyba mieli nadzieje na coś jeszcze.
Po tych słowach Justin wzmocnił uścisk i musnął mój policzek.
-Możemy już stąd iść.?
Justin kiwnął tylko głową. Pochylił się do Alfredo i o coś zapytał. Ten później zrobił to samo w kierunku Ryana.
I tak postanowiliśmy wrócić do domu.
Wychodząc mijaliśmy tych dwóch kolesi.
-I co już się zbieramy.? A może zostaniesz żeby się zabawić.?-zaczął mnie zaczepiać znów ten sam
-Odczep się od niej-zaczął mnie bronić Justin
-Bo co.?
Justin przestał panować nad sobą i rzucił się na jednego.
-Justin, proszę Cię przestań!-zawołałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Przecież Ci kolesie są starsi, silniejsi od niego, bałam się, że mu coś zrobią, a to wszystko przeze mnie.
Na szczęście w miarę szybko Alfredo, Kenny i Ryan zareagowali i odciągnęli Justina. Na szczęście, albo i nie ale skończyło się na rozciętej wardze i brwi oraz zadrapaniach na policzku.
Wyszliśmy z klubu, Alfredo, Ash i Ryan poszli po samochód, a ja z Justinem czekaliśmy na nich przed klubem.
A on chodził rozwścieczony, ani razu nawet na mnie nie zerkając.
*
Pkt.widzenia Ryana
Podjechaliśmy po Kaśkę i Justina.
-Chyba się kłócą-powiedziała cicho Ashley
Spojrzeliśmy w ich stronę i rzeczywiście tak było.
Wsiedli pospiesznie do auta i przez parę minut drogi nie odzywali się.
-Co Ci wogóle przyszło do głowy żeby się rzucać na tego kolesia?!
-To miałem pozwolić, żeby ten koleś Ciebie obrażał.?!
-Pozwalać to może nie, ale wystarczyło sobie darować to i przejść koło nich jak gdybyś nic nie słyszał!
-I może jeszcze czekać czy może Ciebie pociągnie za rękę.?!
-To lepiej pozwolić obić sobie twarz!
-A żebyś wiedziała!
Baliśmy się im przerywać tą kłótnię, pomimo tego, że nie było za fajnie wysłuchiwać tego..
*
Pkt.widzenia Alfredo
Ledwo weszliśmy do domu, a Justin poszedł do pokoju.
-Dać Ci dla Justina kostki lodu i wodę utlenioną.?-zapytałem
-Tak, poproszę
Najpierw poszedłem do łazienki, gdzie miałem apteczkę i wyjąłem stamtąd wodę utlenioną, oraz woreczek na lód. Wyjąłem z zamrażalnika parę kostek lodu i wsypałem do woreczka i wszystko podałem dziewczynie, ta podziękowała i również znikła za drzwiami pokoju.
*
Pkt.widzenia Kasi
Weszłam do pokoju, Justin stał przy oknie.
-Usiądź, przyniosłam Ci wodę utlenioną i lód.
Chłopak o dziwo posłuchał mnie i usiadł na brzegu łóżka. Stanęłam między jego nogami, uniosłam jego podbródek i zaczęłam przemywać mu te rozcięcia.
-Bardzo gniewasz się na mnie.?-zapytał chłopak trzymając przy policzku woreczek z lodem.
-Trochę
-Przepraszam, ale no.. nie pozwolę, żeby ktoś Ciebie obrażał, a jeśli już to nie przy mnie
-Wybaczam Ci głupku, ale nie rób nigdy tak. I spójrz jak Ty wyglądasz-zaśmiałam się z niego podając mu małe lusterko
-Oh shh..
-Jesteś głupi, ale i tak Cię kocham
-Ja Ciebie bardziej-odpowiedział po czym przybliżył się do mnie i pocałował mnie w usta, ale też szybko się oderwał, bo miał lekko spuchnięta i rozciętą wargę
-Boli-zaczął marudzić i niczym jak małe dziecko wtulił się we mnie
A ja.? zaczęłam się niepohamowanie śmiać.
-Czemu się śmiejesz.?
-Bo to, że Cię boli to przynajmniej będzie nauczką na przyszłość, a następnym razem wiedz, że Ci jeszcze poprawię-powiedziałam i znów się zaśmiałam, a Justin udawał, że się obraża
-Powiem mamie, że chcesz mnie bić
-No jakby usłyszała co Ci już przychodzi do tego pustego łba, to sama by to zrobiła
-Jestem mądry, nie mam pustego łba
Spojrzałam na Justina z "żalem", a on zaczął się szczerzyć i poruszać brwiami.
-Idziemy spać.?-zapytałam
-Idziemy-odpowiedział Justin, i przyciągnął mnie za biodra, sam się położył i w rezultacie poleciałam na niego.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Ej nie zabijacie się tam.?- to był Alfredo
-Jeszcze się nad tym zastanawiam-krzyknęłam, a Justin się zaśmiał
Usłyszeliśmy też jak Fredo odkrzykuje do reszty, że się nie kłócimy.
Chwilę się tak poprzytulaliśmy, a później poszłam zmyć makijaż.
Gdy wyszłam z łazienki, zatrzymałam się przed łóżkiem, w którym już leżał Justin.
-Co Shawty.?Czemu się nie kładziesz.?
Pokręciłam tylko głową. Zgasiłam światło i położyłam się koło niego.
-Obiecaj mi, że ostatni raz poszedłeś się bić
-Tego niestety Ci nie mogę obiecać
-To następnym razem strzelę focha, jakiego chciałam zrobić dziś, ale mi nie wyszło
-Oh nie, nie lubię jak się do mnie nie odzywasz-wyjęczał Justin i przytulił się do mnie, układając swój policzek na moim cycku.
Między nami zapanowała cisza. Chciałam jeszcze z nim pogadać, ale.. Justin zasnął. Po czym to poznałam.?
Zaczął lekko pochrapywać. Głaskałam go po policzku, włosach i w końcu sama zasnęłam.
*
Następny dzień.
Obudziłam się przed Justinem. Sięgnęłam ręką do stolika nocnego, na którym położyłam książkę i zaczęłam ją czytać.
*
Pkt.widzenia Justina
Pomimo wczorajszych "przygód" spało mi się całkiem nieźle. Odwróciłem się w stronę mojej Blondynki (spałem tyłem do niej). Siedziała z ugiętymi nogami obok mnie i w pełnym skupieniu czytała jakąś tam książkę. Objąłem ją w pasie i musnąłem ją ustami w jej nagie ramię.
-O nie śpisz już-powiedziała z uśmiechem, odkładając książkę na stolik
A ja pochyliłem się nad nią i wpiłem się w jej usta.
*
Pkt.widzenia Kasi
Po porannym pocałunku, razem z Justinem jeszcze trochę poleżeliśmy w łóżku.
-Po wczorajszym oprócz rozciętej wargi i brwi, to masz jeszcze zaróżowiony policzek-powiedziałam po chwili przyglądania mu się
-Oj tam, każdy facet by to samo zrobił gdyby chodziło o jego dziewczynę
-A Ty i tak swoje
-Zapomnijmy o tym okej.? Bo będziemy się ciągle o to kłócić
-Ja się nie kłócę, tylko powiedziałam Ci, że masz obity policzek, a to że nie pochwalam tego co się stało to swoją drogą-powiedziałam, po czym wstałam z łóżka i zniknęłam za drzwiami łazienki
*
Pkt.widzenia Justina
Z jednej strony ta krótka wymiana zdań lekko mnie zirytowała, ale z drugiej.. gdy obserwowałem z jakim ona przejęciem o tym mówiła.. wydawała się być cholernie seksowna zarazem. Owszem może i mogłem darować sobie bójkę, ale miałem pozwolić obrażać moją ukochaną.?
Wstałem z łóżka i po wcześniejszym zapukaniu do drzwi łazienki, w której była Kasia, wszedłem tam.
Dziewczyna akurat rozczesywała włosy.
-Przepraszam Shawty - powiedziałem, a ona odwróciła się twarzą do mnie i wtuliła się we mnie
-Ja też przepraszam, a po drugie na prawdę obiecaj mi, że więcej nie dojdzie do takiej sytuacji. Myślisz, że dobrze mi się ogląda, jak mój narzeczony się leje.?
-Rozumiem Cię Shawty, nie obiecuję Ci, ale postaram się.
Kasia się odsunęła ode mnie i pocałowała mnie, a następnie powróciła do rozczesywania swoich długich blond włosów.
Gdy już się ogarnęliśmy, to zeszliśmy razem na śniadanie. Wszyscy nam się przyglądali.
-No co.? Nie kłócimy się-powiedziałem
-A czy my coś mówimy?-zironizował Ryan
-Nie, ale się patrzycie na nas, jakbyście nie wiem na co czekali-zaśmiałem się
-Tak zmieniając temat, to nie zapomnijcie, że dziś idziemy na mecz-przypomniał nam Alfredo
-O, abym zapomniał, a jutro wieczorem wracamy do Atlanty-powiedziałem, łapiąc za kolano Kasię
-Czas wrócić do rzeczywistości, czeka nas duuużo roboty-zaczęła Kasia
-Yep
-Dacie radę, pamiętajcie, że macie nas
Razem z Kasią się uśmiechnęliśmy.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, pogadaliśmy.
Kasia zaczęła robić wcześniej już obiecane ciasto.
Zdążyliśmy zjeść trochę ciasta i już musieliśmy wychodzić, by wyrobić się na mecz.
*
Standardowo siedziałem koło mojej narzeczonej, obok mnie Fredo, Kenny, a koło Kasi Ashley i Ryan.
Dziewczyny jak zwykle zajęły się rozmową na swoje "babskie" tematy.
*
_____________________________
Mała sprzeczka była.. xd ale szykuję coś większego i to już całkiem niedługo będzie, bo już za hm..2-3 R :D
Dobra to chyba koniec mojego nudnego wywodu ahaha xd
 
NN za tydzień. 
xoxo <3
& #muchlove.

30 października 2012

R [26] części drugiej.

*
Pkt.widzenia Justina
Chłopcy zajęli się rozmową, a ja zaczęłam przegląć zawartość teczki. Dalej nie mogłam uwierzyć, że ten wielki dom, lada chwila będzie nasz. Zamieszkam tam z Justinem, tam wychowamy nasze dzieci..
Gdy znudziło mi się przeglądanie tych papierów, przytuliłam się do Justina, a on pocałował mnie w czoło i przygarnął mocno do siebie.
I tak jak planowaliśmy zajechaliśmy wpierw do sklepu. Miałam tam wejść sama i zrobić szybko zakupy, ale jak zwykle Justin nie odstępywał mnie na krok.
Podzieliliśmy się listą zakupów, ustaliliśmy przy której kasie się spotkamy i rozeszliśmy się w poszukiwaniu produktów do ciasta.
Po 15 minutach spotkaliśmy się przy kasie numer 15. Justin kupił dodatkowo dwie zgrzewki soku pomarańczowego.
Zapłaciliśmy za wszystko i wróciliśmy do samochodu.
-Wszystko już masz do tego ciasta?-zapytał Kenny
-Tak
-To jedziemy do domu
-Ej bo teraz jedziemy na jakieś 1,5 godziny do domu, to kiedy będziesz robiła to ciasto.?
-Mogę je zrobić jak wrócimy już z tej restauracji, albo jutro
-To już zostaw to na jutro
-Dziś jeszcze idziemy do klubu-przypomniał Alfredo

*
Dwie godziny później
Restauracja
Pkt.widzenia Justina
Na miejscu byli już wszyscy, Rob Dyrdek, Ludacris, Usher, praktycznie cały Team Bieber. Przedstawiłem wszystkim swoją narzeczoną. Widziałem, że była spięta. By dodać jej otuchy, objąłem ją od tyłu i pocałowałem w kącik ust.
Ku mojemu zdumieniu Kasia odchyliła głowę i uśmiechnęła się do mnie. Usiedliśmy razem przy stole.
Zauważyłem, że moja narzeczona zaprzyjaźniła się z Ashley, ciągle o czymś rozmawiały, śmiały się.
Niestety musiałem przerwać jej zaciętą rozmowę z Ash. Złapałem ją za kolano. Dziewczyna wpierw złapała mnie za dłoń i dopiero wtedy skończyła rozmawiać i zwróciła głowę w moją stronę.
-Czuję się dosłownie jakbym miał Ci się oświadczyć po raz drugi-zażartowałem, a Kasia zaczęła się śmiać. W jej oczach widziałem radość. Aż mi się ciepło na sercu robiło, gdy ona się uśmiechała, śmiała!
-A w dniu ślubu powiesz mi, że czujesz się jakbyś mi się oświadczał po raz 3.?
-Tak-zaśmiałem się, a następnie pocałowałem ją lekko w usta.
-To co pora na zaproszenia
-Mhm-mruknęła Kasia i sięgnęła do torebki
-Ej mogę was prosić o ciszę.?-zapytałem i moi znajomi od razu się uciszyli-dziękuję. Pewnie od samego początku zastanawiacie się po co prosiłem was żebyście tu przyjechali, jak wiecie ja i Kasia jesteśmy już po zaręczynach, ale to nie koniec niespodzianek. Razem z Kasią postanowiliśmy wziąć ślub i chcielibyśmy was właśnie zaprosić na to wydarzenie.
Czekaliśmy na reakcję.
-Osz Ty, byłeś tu parę dni i nie powiedziałeś nam nic, a nic!-zaśmiał się Alfredo
-Bo nie chciałem was informować o tym bez obecności mojej narzeczonej-odpowiedziałem po czym przytuliłem się do niej
-A kogo bierzecie na świadków.?-zapytał Usher
-Świadkowej niestety tu nie ma, ale świadek jest-odpowiedziała Kasia
-Kto zostanie waszym świadkiem.?-zapytała Ashley, a ja z Kasią spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać
-No ej nie bądźcie tacy, gadajcie i to już!
-No dobra, chcielibyśmy żeby naszym świadkiem został..-zacząłem
-Ryan Good-dokończyła Kasia
-Wy sobie żartujecie.?-zapytał zdziwiony Ryan, a my pokręciliśmy przecząco głowami
-Jasne, że zostanę świadkiem, woow!-wydarł się Ryan, po czym uściskał moją narzeczoną, a następnie mnie.
Później zaczęliśmy rozdawać zaproszenia.
-Do kiedy mamy potwierdzić.?-zapytał Ludacris
-Najlepiej, do początku grudnia.
-Macie już coś pozałatwiane.?
-Mamy póki co tylko kościół, fotografa, kamerzystę, DJ-a
-Uuu, to trochę was jeszcze czeka roboty
-No nie da się ukryć
-Ale jak coś to pamiętajcie, macie nas i my wam pomożemy-oznajmił Alfredo-przyjadę do was do Atlanty i coś wykombinujemy
-Aww-zaczęła Kasia
Dosłownie czułem się jak na jakimś spotkaniu rodzinnym. Alfredo i resztę traktowałem jak swoich starszych braci, to było wspaniałe uczucie.
-Justin, nie obrazisz się jak porwę Kasię przed tym pójściem do klubu.?
-A gdzie mi chcesz ją porwać.?
-No żeby się jakoś wyszykować
-No dobra, jakoś przeżyję-zaśmiałem się
Dziewczyny pożegnały się. Zanim wyszły przyciągnąłem Kasię do siebie i posadziłem ją na moich kolanach oraz wpiłem się w jej usta.
-A tak wogóle to czym wrócicie.?-zapytał Alfredo podając im klucze od swojego mieszkania
-Nie daleko są postoje taksówek-odpowiedziała Ash i "porwała" mi moją narzeczoną. Dostałem od niej jeszcze przelotnego buziaka i obie poszły.

*
Pkt.widzenia Kasi
Wróciłyśmy do domu Alfredo taksówką.
-To teraz zastanówmy się jak mamy się ubrać
Najpierw poszłyśmy do pokoju w którym spała Ash wraz z Ryanem.
-W sumie dobrze, że wyrwałyśmy się trochę wcześniej, coś mi mówi, że w ciągu godziny to byśmy się nie wyrobiły-zaśmiałam się
-Dokładnie, a tak przygotujemy się na spokojnie, chłopcy nie oderwą od nas wzroku
-Jak to kiedyś moja przyjaciółka powiedziała, Justin i tak nie spuszcza ze mnie wzroku, co czasem jest peszące, a nawet wnerwiające
-I słodkie.
-Ej, a może włóż tą miętową sukienkę.?-zmieniłam temat, zauważając w jej walizce tą oto sukienkę
-Mogłabym, ale zapomniałam wziąć do niej swoich ulubionych czarnych szpilek
-Ja mam parę par szpilek ze sobą
-Aw, jesteś kochana. To ja wkładam tą sukienkę. A teraz idziemy Tobie coś wybrać.
I poszłyśmy do mojego i Justina pokoju.
Znalazłam dziewczynie buty, a później zajęłyśmy się moim strojem.
-Chyba ubiorę tą krótką czarną bluzkę i spódnicę w biało-czarne pionowe paski.
-Mrau. No to jeden problem z głowy, co robimy z paznokciami i włosami.?
-Hm, ja chyba zrobię sobie dwa koki, a paznokcie na czarno, a Ty.?
-A umiałabyś zrobić coś z moich włosów.?
-Mam ze sobą lokówkę, więc mogę Ci lekko je podkręcić
-O
-I Tobie też walnę paznokcie na czarno
-Haha okej
Przygotowałyśmy ciuchy i inne potrzebne rzeczy, i rozeszłyśmy się do łazienek.
Wykąpałyśmy się, umyłyśmy włosy.
Później zamknęłyśmy się z powrotem w jednym z pokoi. W między czasie chłopaki wrócili, oczywiście Justin i Ryan chcieli do nas wejść, ale im nie pozwoliłyśmy.
Najpierw zakręciłam włosy Ashley, ubrałyśmy się, ja zajęłam się swoimi włosami.
-Jeju jakie Ty masz ładne, długie nogi
-Oj tam oj tam, wcale nie są takie ładne, ale i tak lubię je eksponować
-I prawidłowo!
-Jednak nie maluję sobie paznokci, nie chce mi się-stwierdziłam po chwili
-Ogółem to zaraz musimy wpuścić tu chłopaków, znając ich to oni też będą chcieli się wyszykować
-To już ich problem-zaśmiałam się

*
Zaproponowałam jeszcze Ashley, że pomaluję ją. Zrobiłam jej delikatne kreski na powiekach, oraz wytuszowałam rzęsy. Później zajęłam się swoim makijażem, a natomiast Ash poszła wpuścić chłopaków.
Ledwo tylko odkluczyła drzwi, a od razu oni wparowali nam do pokoju, i gdy nas zobaczyli, oczy mało im nie "wypadły" z oczodołów
-Wow, ładnie wyglądacie-powiedział Justin ciągle na mnie zerkając, uśmiechnęłam się do Ashley i po chwili wybuchnęłyśmy nie pohamowanym śmiechem.
Tuszowałam tym razem swoje rzęsy, gdy Justin objął mnie i zamierzał pocałować.
-Poczekaj chwilę, wytuszuję rzęsy i dopiero-powiedziałam, bo bałam się, że wsadzę sobie szczoteczkę do oka
-Już - ledwo wypowiedziałam to słowo, a Justin przyssał się wpierw do mojego policzka, później do kącika ust i na koniec w usta.
-Będę chyba musiał Cię pilnować, bo tak się seksownie ubrałaś-wymruczał mi do ucha
-Będę mieć swojego prywatnego ochroniarza.?-zapytałam po czym lekko musnęłam jego dolną wargę
-Yep-odpowiedział i pocałował mnie

*
Chłopaki ubrali się na czarno, a Justin i Alfredo dodatkowo włożyli czapki z daszkiem.
-Mam nadzieję, że nikt nie będzie do mnie wydzwaniał, bo nie biorę telefonu-powiedziałam szeptem do Justina, gdy już siedzieliśmy w taksówce.
-Ci co nas znają to wiedzą, że jak Ty nie odbierasz telefonu, to że mają ewentualnie dzwonić na mój, a ja swój telefon noszę zawsze-odpowiedział chłopak i dłonią zaczął masować, dotykać moje kolano, a ja wtuliłam się w jego ramię.
*
______________________________
No i jest R chociaż już myślałam, że go nie dodam..
Najgorsze jest to, że właśnie kończą mi się rozdziały.. i teraz w ten długi weekend nie będzie mnie w domu.. ale postaram się wziąć zeszyt i coś pisać, ale zobaczymy jak to będzie.. no ale na razie się nie przejmujmy ;o będzie co ma być :33
Mam nadzieję że spodoba wam się ten r.
NN postaram się dać za tydzień <3 (muszę wpierw trochę napisać na przód, bo inaczej wyjdzie baaaardzo krótki r ).
#muchlove

23 października 2012

R [25] części drugiej.

*
Następnego dnia
Obudziłem się parę minut po 9. Kasia standartowo leżała odkryta z głową pod poduszką. Nie budziłem jej póki co. Wstałem z łóżka, uważając by tylko nie nadepnąć na nią i poszedłem do łazienki się wykąpać.
Gdy wyszedłem z łazienki, moja narzeczona akurat się przeciągała. Usiadłem koło niej na łóżku i patrzyłem w jej niebieskie, zaspane oczy.
-Hej piękna, wstawaj
Dziewczyna ziewnęła i usiadła na łóżku.
-Idź się zrób na bóstwo, a ja jakby co będę w kuchni-powiedziałem, po czym pocałowałem ją w czoło i poszedłem do chłopaków.

*
Pkt.widzenia Kasi
Mimo, że w nowych miejscach, nie moim łóżku trudno mi się śpi, albo wcale nie mogę spać, to tym razem było inaczej, wyspałam się jak nigdy.
Jeszcze raz się przeciągnęłam i ruszyłam do łazienki.
Dopiero patrząc w lustro spostrzegłam, że jestem tylko w samej bieliźnie.
A co najlepsze nawet nie pamiętałam, żebym się rozbierała, kładła spać. Pewnie zasnęłam pod wpływem swoich rozmyśleń, a Justin mnie przyniósł do pokoju, rozebrał.
Rozczesałam włosy, które wykręcały się na wszystkie możliwe strony, a następnie wskoczyłam pod prysznic.
Umyłam zęby, nasmarowałam ciało kokosowym balsamem, ponownie rozczesałam włosy i wyszłam z pomieszczenia.
W walizce odszukałam drugą kosmetyczkę, gdzie miałam tusz do rzęs, puder, cienie do powiek. Wyjęłam również jakieś ciuchy. Tu w porównaniu z Kanadą, było wyjątkowo ciepło, niczym w lato. Dobrze, że zabrałam trochę cieplejszych rzeczy, jak i tych letnich. Wybrałam krótkie szorty, kabaretki, buty na obcasie, niebieską bluzkę na ramiączko z dekoltem, krwistoczerwoną torbę, okulary przeciwsłoneczne w kształcie serduszek oraz czarną skórzaną kurtkę i jakieś dodatki (kolczyki, pierścionki, bransoletki itp) .
Nałożyłam piankę na włosy, i gdy je suszyłam ugniatałam je dłonią by były lekko falowane. Następnie umalowałam oczy na szaro, wytuszowałam rzęsy. Do torebki schowałam telefon, portfel, zaproszenia na ślub, i szminkę (też czerwoną). Po skończeniu tych wszystkich czynności wyszłam z pokoju. Po drodze do kuchni spotkałam się z Ashley. Była ubrana w krótką kwiecistą sukienkę.
-Ładnie wyglądasz- powiedziała Ash uśmiechając się do mnie
-Dziękuję, Ty też-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
Znowu usiadłam w jadalni między Justinem, a Ash.
-Która wypachniła się czymś kokosowym.?-zapytał Ryan
-Ja-powiedziałam dumnie- A co nie podoba Ci się.?
-Nic takiego nie powiedziałem, tylko poczułem kokosa i chciałem tylko dowiedzieć się kto tak pachnie.
Widziałam, że Justin "ukratkiem" zerka na mnie.
-Rozmazałam się czy co? Bo tak na mnie patrzysz
-Nie, po prostu ładnie wyglądasz to patrzę, jaką mam seksowną narzeczoną
-Dziękuję-zaśmiałam się, i czułam, że na policzki wychodzą mi rumieńce
-A teraz Shawty masz coś zjeść-powiedział Justin podając mi talerz z kanapkami
-Wow, który z was robił kanapki.?-zapytała Ashley
-Wszyscy robiliśmy kanapki, znaczy się Justin robił dla siebie i Kasi, dla niej szczególnie bo bez masła-powiedział Ryan
I faktycznie gdy wzięłam jedną z kanapek, nie było w niej masła.
-Czemu nie jesz masła.?-zapytał mnie Alfredo
-Bo nie lubię, smak mi nie odpowiada, no i odzwyczaiłam się od niego już w szkole podstawowej. Zawsze musiałam się wysmarować cała nim.
-Niezdara jesteś i tyle-zaśmiał się Ryan
-Niezdara.? A komu smakowały moje ciasta na przykład jabłecznik.?
-Weź bo narobisz nam tu smaka na jabłecznik
-Mogę wam upiec ciasto, dla mnie to żaden problem
Chłopaki spojrzeli na siebie, a później na mnie.
-To jak będziemy wracać z tej restauracji to podjedziemy do sklepu
-Okej-powiedziałam i w tym czasie dostałam SMS-a.
Był on od AnnaLynne. Napisała, żebym do niej zadzwoniła jak będę mieć czas.
Oddzwoniłam szybko do niej.

*
-No hej AnnaLynne, co chciałaś.?
-Cześć debilu, nudziło mi się więc napisałam do Ciebie. A tak serio to załatwiłam Ci już kosmetyczkę i fryzjera.
-Wiesz, że czytasz w moich myślach.?-zaśmiałam się
-Jak to.?
-No bo o tym samym pomyślałam, i miałam dzwonić do mamy, żeby mi to załatwiła.
-No widzisz, to ja Ciebie i Twoją mamę wyręczyłam
-Dzięki
-A i Twoja mama coś wspomniała, że chcesz jechać do NY. Jakby coś ona to wie od Pattie. Będę mogła z wami jechać.?
Zaśmiałam się.
-I po co się głupio pytasz, przecież to Ty miałaś mi pomagać więc jedziesz.
-Yeah!-wydarła mi się do ucha AnnaLynne
-Dobra ja kończę bo jem śniadanie, i gdzieś mnie zabierają
-Ty jesz śniadanie? Nie za wcześnie na jedzenie jak dla Ciebie.? Którą Ty tam masz godzinę.?
-No jest po 10. Tak wiem, to dziwne, że ja coś jem, ale powiem Ci, że głodna jestem, no i Justin zrobił te kanapki, no to wiesz tak trochę głupio-zaśmiałam się, a Justin się wyszczerzył
-No proszę jakie luksusy, a Twój brat mi nie robi śniadań, bu.
-To powiedz mu, że ma Ci zacząć robić śniadania, bo jak nie to go zaatakuję pazurami
-O dobre, zrobię tak
-Albo powiedz mu, że się obrazisz, nie będziesz się odzywała, nie dasz mu buziaka, zobaczysz jak to podziała
-Dobrze mówisz, zrobię tak-zaśmiała się- Dobra to jedz i jedź sobie gdzieś tam. Do zobaczenia za parę dni, baw się dobrze, a i ucałuj Justina.
-Okej, okej pa

*
-Co chiała AnnaLynne.?-zapytał Justin, głaszcząc mnie pod stołem, po kolanie
-Załatwiła mi tego fryzjera i kosmetyczkę, ale nie powiedziała mi na kiedy, ale ważne, że mam to z głowy
-To co możemy jechać.?-zapytał Kenny
-Możemy-odpowiedzieliśmy wszyscy jednocześnie

*
Zauważyłam, że wyjechaliśmy poza granicę miasta Los Angeles, aż zajechaliśmy do Calabasas.
-Shawty zasłoń oczy-powiedział Justin podając mi opaskę
-Idź mi z tym-zaśmiałam się-Nie będę psuć sobie makijażu, możesz mi zasłonić oczy rękoma, jak już tak bardzo chcesz
-No dobrze, dobrze-odpowiedział uśmiechając się.
Przysunął się bliżej mnie i ostrożnie zasłonił mi oczy.
Samochód zatrzymał się.
-Wysiadamy-oznajmił Kenny
-Nic nie widzę-zaczęłam narzekać
Usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi od mojej strony.
-Daj mi ręce-powiedziała Ash
Wystawiłam dłonie i z jej pomocą wyszłam z pojazdu, a Justin dalej zasłaniał mi oczy.
-Gotowa.?-wyszeptał mi do ucha Justin i lekko mi je przygryzł
-Już się boję co za chwilę ujrzę, ale jestem gotowa
Justin powoli zaczął zdejmować dłonie z mojej twarzy.
Kilka razy pomrugałam by odzyskać ostrość wzroku.
Gdy już było dobrze, spojrzałam przed siebie, a tam.. WIELKI DOM.
-I jak podoba Ci się.?-zapytał Ryan
Odwróciłam się w stronę Justina.
Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam na bok.
-To jest ta niespodzianka.?
-Tak-odpowiedział niemalże szeptem-Jesteś zła na mnie.?
-Nie, tylko zaskoczona.?
-Chcesz zobaczyć ten dom tam w środku.?-zapytał Justin przytulając mnie do siebie
-No chyba po to tu przyjechaliśmy-odpowiedziałam i pocałowałam go.
Musieliśmy chwilę poczekać na właściciela tego domu. Przywitaliśmy się z nim i wpuścił nas do środka.
-Dom składa się z 7 sypialni, 8 łazienek, 6 kominków, basenu oraz spa. Jest również garaż mieszczący 3 samochody.
-Podoba Ci się.?
-Mam być szczera.?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie oraz uśmiechnęłam się
-Ty zawsze jesteś szczera-zawtórował mi Justin
-Podoba mi się, choć uważam, że jest strasznie duży
-No wiesz piękna, nasze dzieci muszą mieć gdzie biegać-wyszeptał mi na ucho
-Głupi jesteś-zaśmiałam się
-I tak właściwie to ten dom już po części jest nasz, wpłaciłem już zaliczkę. Oczywiście jak nie chcesz tu zamieszkać to mi powiedz, to się wycofamy od kupna.
-Dalej przeraża mnie wielkość tego domu, ale chcę zamieszkać tu z Tobą. Skoro zdołałam zamieszkać w Niemczech to i tu dam radę.
Justin na moje słowa uśmiechnął się uroczo.
-Kiedy państwo planują się tu wprowadzić.?
-W kwietniu
-Mhm. Dobrze. Jeżeli państwo będą chcieli coś do tego czasu przeremontować to mogę polecić dobrą ekipę.
-Na pewno w sypialni wymienimy rolety, na mniej prześwitujące-powiedziałam z uśmiechem
-Prywatność.?
-To też, ale ja nie lubię spać jak jest jasno. Ja jestem niczym wampir nienawidzę jasności-odpowiedziałam, a Justin pokładał się ze śmiechu
Facet napisał nam swój numer konta bankowego, na który mieliśmy wpłacić resztę kwoty. Mam nadzieję, że będziecie państwo zadowoleni z zakupu.
-My również.
Wzięliśmy kopię umowy, którą podpisaliśmy oraz pożegnaliśmy się z nim i dołączyliśmy do reszty.
-I jak.?-zapytała Ashley
-Kupujemy go-odpowiedział Justin przytulając się do moich pleców i obejmując mnie dłońmi w pasie.
-A bym zapomniał-krzyknął pan, który sprzedawał nam dom- tu są plany tego domu, może się państwu przydadzą-powiedział i podał mi teczkę
-Dziękujemy
-To co wracamy.?
-Tak
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną.
-Zrobimy te zakupy i wrócimy do mnie, a później pojedziemy tam do tej restauracji dobra.?
-Okej
*
___________________________________

Odpowiem na jeden ciekawy wg mnie i jak mniemam dla was komentarz Demi Bieber "Przewidzialas moze jakies niespodzianki typu klotnia lub cos ?" no więc póki co jest super słodko i wogóle jak z resztą zauważyliście, ale mogę was "uszczęśliwić" planuję parę niespodzianek m.in kłótnię hahah :D to opowiadanie bez kłótni by nie istniało hahah :D Jeżeli jeszcze macie jakieś tego typu pytania to piszcie swobodnie tutaj w komentarzach bądź na asku, z chęcią odpowiem ;))

NN za tydzień <3