*
Pojechaliśmy prosto do salonu sukien ślubnych, w którym wykonywali sukienki na zamówienie. Już na samej wystawie, jak i na manekinie wisiały przepiękne sukienki. -Dzień dobry-przywitała nas ekspedientka, a właściwie kierowniczka (tak wynikało z jej plakietki przyczepionej do marynarki). Była to kobieta w średnim wieku.
-Dzień dobry-przywitaliśmy się z nią wszyscy.
-To która z pań wychodzi za mąż.?-zapytała, a wszyscy wskazali na mnie
-To zapraszam wszystkich na kanapy, pani mi określi jakiej sukienki będziemy szukać.
-No to słucham-powiedziała kierowniczka po tym jak usiedliśmy- Jak ma wyglądać Twoja suknia marzeń.?
-Chciałabym, na pewno żeby była ona z gorsetem, najlepiej chyba bez ramiączek, długa, a dół natomiast żeby lekko mnie poszerzał w biodrach, coś takiego a'la bombka.
-Kolor.?
-Biel lub ewentualnie kremowa.
-Jakieś dodatki.?
-Hafty, jakieś delikatnie, nie kiczowate zdobienia
-Z wszytym stanikiem czy nie.?
-Może być
-Dobrze, to teraz przeproszę państwa na chwilę, przyniosę do garderoby parę zbliżonych do opisu sukienki. Ale wpierw pomierzę panią.
Wstałam i za chwilę zza lady przyszła druga ekspedientka i jedna mnie mierzyła, a druga notowała wszystko.
-Zapraszam panią do garderoby
I znów przymierzałam mnóstwo sukienek. Każda z nich miała coś w sobie, co mi się nie podobało.
W końcu zaczęły mi nerwy puszczać. W między czasie napisał do mnie Justin.
"I jak Ci idzie wybieranie sukni.? Ja właśnie skończyłem przymiarki i składam zamówienie. Można powiedzieć, że garnitur odhaczam z naszej listy. Kocham Cię."
Odpisałam mu "Idzie mi okropnie, powoli mam już dość. Ja Ciebie też kocham."
Myślałam, że dostanę kolejnego sms-a, ale Justin wolał zadzwonić do mnie.
-Ej Kotku jak to okropnie Ci idzie.?
-No normalnie, znowu przymierzyłam z tuzin sukienek, każda mi się nie podoba-odpowiedziałam łamiącym się głosem.
-Płaczesz czy mi się wydaje.?
-A nawet jeśli..?
-Skarbie spokojnie. Są z Tobą rodzice, Ryan, AnnaLynne. Wieczorem wyjdziemy gdzieś razem na jakąś kolację, co Ty na to.?
-Mrau, mam to traktować jako randkę.?-zaśmiałam się pomimo łez
-Oczywiście, że tak.
-Dobrze. Muszę kończyć. Wołają mnie do kolejnej przymiarki. Widzimy się w hotelu.
-Okej, tylko nie płacz więcej. I pamiętaj, że to Tobie najbardziej ma się podobać suknia. Chociaż i tak dla mnie będziesz najpiękniejsza.
-Postaram się. Ale Ty się podlizujesz, ciekawe czy też tak będziesz mówił po ślubie.
-Będę będę, i to parenaście razy dziennie
-Głupek
-Ale Twój! Dobra idź przymierzać suknie, nie przeszkadzam. Kocham Cię. Pa.
-Oczywiście, że mój. Okej. Pa. Ja Ciebie też.
Ledwo doszłam do przymierzalni, jak dostrzegłam ową suknię.
Była długa, z gorsetem.. Dosłownie taka jaką chciałam!
-Wow
-Podoba się.?
-Tak! Mogę ją przymierzyć.?
-Oczywiście
Obydwie ekspedientki pomogły mi włożyć ją. I z trudem, bo suknia była dość ciężka, weszłam na podest przed rodzicami i przyjaciółmi.
Ledwo im się pokazałam, a zarówno moja mama jak i Pattie popłakały się.
-I jak.?-zapytałam, sama przeglądając się dookoła w lustrach
-Ślicznie w niej wyglądasz! I jest chyba dokładnie taka jaką chciałaś!
-Noo, i podobam się sobie!
-No to chyba nie mamy wątpliwości, którą sukienkę bierzemy.
-Ale..
-Sh. Ustaliliśmy, że my jako Twoi rodzice zapłacimy za Twoją suknię, więc słowa dotrzymamy. A i bym zapomniała, wzięłam swój welon od mojej sukni ślubnej.
AnnaLynne wzięła welon od mamy i wpięła mi go we włosy.
-Pasuje idealnie
-To jak.? Ta suknia może być, czy szukamy innej.?
-Bierzemy tą. Tylko czy jest możliwość, żeby państwo nam ją dostarczyli do Atlanty.?
-Oczywiście, a kiedy jest ślub.?
-W walentynki.
-Jak romantycznie. To proszę wypełnić kartę do zamówienia.
Mama wypełniała te "papierki", a ja poszłam się przebrać.
Tata zapłacił za suknię i w końcu mogliśmy wracać do hotelu.
*
W drodze do hotelu dostałam jakiegoś sms-a. Początkowo myślałam, że to od Justina, ale pomyliłam się. Był to sms od Jerry'ego, mojego byłego chłopaka, który parę lat temu prawie mnie zgwałcił. Napisał "Wiem, że nie chcesz mnie znać po tym wszystkim co Ci zrobiłem, ale.. mam do Ciebie prośbę. Moglibyśmy się spotkać.? Tylko tak sam na sam, w cztery oczy. Bez Twojego chłopaka. Dalej mieszkasz w Atlancie.? Proszę Cię odpisz i jak możesz zaproponuj termin. Dostosuję się do siebie. Jerry." .Przeczytałam tego sms-a parę razy. Minęło około 6 lat od tamtego wydarzenia. Czego on ode mnie jeszcze chce.?!
Postanowiłam, że się zastanowię i ewentualnie odpiszę mu później. No i kolejne pytanie jakie nasunęło mi się na myśl, to skąd miał mój numer.?!
Postanowiłam też, że nie powiem o tym Justinowi. Nie chcę go denerwować.
*
Weszłam do pokoju, który dzieliłam ze swoim narzeczonym. Justin natomiast leżał z laptopem na łóżku.-O już wróciłaś. I jak.?
-Mam suknię!-powiedziałam kładąc się obok Justina.
Usłyszałam jak chłopak wyłącza, a następnie odkłada laptopa.
Zaczął mnie głaskać po włosach.
-Jest taka jaką chciałaś, czy trochę inna.?
-Taka jaką chciałam.
-Jaka ona jest.?-zapytał z uśmiechem
-Nie powiem Ci, zobaczysz ją na mnie dopiero w dniu ślubu.
-Buu, ale skoro jesteś zadowolona, to ja także.
-Już myślałam, że nic nie znajdę. A teraz moim zmartwieniem będzie, by nie przytyć, by się zmieścić w nią bez problemu.
-Oj skarbie. No, ale dobrze, że już ten najważniejszy punkt z naszej listy możemy wykreślić. Co nam wogóle jeszcze zostało.?
-Miejsce na wesele, tort, kwiaty, alkohol, menu ślubne, obrączki, no i nasze wieczory.
-Hm, mamy 3 godziny więc możemy poszukać w internecie czegoś.
-3 godziny do czego.?-zapytałam
-Do naszego wyjścia na kolację głuptasie, zarezerwowałem nam stolik w restauracji.
-Z tego wszystkiego wypadło mi to z głowy. No ale nie marnujmy tego czasu i coś faktycznie poszukajmy-odpowiedziałam, po czym wstałam po swojego laptopa.
-To jak się dzielimy.?
-Ty zajmij się miejscem na wesele, a ja resztą. Menu ślubnym zajmiemy się wspólnie.
-Dobrze kochanie-powiedział Justin i gdy z powrotem usiadłam na łóżku, pochylił się i pocałował mnie w usta.
*
Po jakieś godzinie Justin znalazł dość ciekawą ofertę domu weselnego znajdującego się 30 minut od kościoła, w którym mieliśmy się pobrać. Przejrzeliśmy całą galerię, która była udostępniona. Plusem było to, że nad salą weselną znajdowały się pokoje gościnne. Ze względu, że zarówno ja, jak i Justin mamy młodsze rodzeństwo to szukaliśmy też odpowiedniej oferty, by po pierwsze młodsi mieli oddzielną salę oraz w razie co miejsce do spania.-Napiszę do nich maila czy mają wolne terminy i ewentualnie, kiedy byśmy mogli przyjechać i zobaczyć to miejsce.
-Dobry pomysł.
-To teraz czekamy na odpowiedź, a Ty coś znalazłaś.?
-Szczerze to sprawa tortu też musi zaczekać, bo nie wiemy ile gości będzie.
-No tak.. a kwiaty.?
-O to chyba poproszę mamę, ona się bardziej na tym zna niż ja.
-Po obrączki możemy pojechać za tydzień na przykład.
-Mhm, a menu weselne ustalimy już jak będziemy mieć miejsce miejsce na wesele.
-No to mamy już to powiedzmy, że z głowy, a teraz czas na pieszczoty-powiedział Justin z chytrym uśmieszkiem na ustach.
Zabrał mi laptopa, a następnie bez niczego wpił się w moje usta.
Położyłam się, przyciągając do siebie Justina.
Jedną dłonią głaskał mnie po policzku, a drugą natomiast trzymał na moim biodrze.
Ja natomiast wplotłam swoje dłonie w jego włosy, masowałam kark.
-Kocham Cię-wyszeptał mi w usta
-Ja Ciebie bardziej kocham
-Niee
-Taak
I zaczęliśmy się sprzeczać, kto kogo bardziej kocha. Po czym Justin zaczął mnie łaskotać.
Zaczęłam piszczeć i śmiać się jednocześnie.
-Dobra wygrałeś, Ty kochasz mnie bardziej-zaśmiałam się
-Ja mam zawsze rację-zaśmiał się Justin, wtulając się w moją szyję
-Chciałbyś-wyszeptałam
-Chcesz powtórkę z łaskotek.?
-Nie!
-No..
Po chwili poczułam wargi Justina na mojej szyi. Wpierw delikatnie muskał moją skórę.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Justin wcale sobie nie przeszkadzał.
-Proszę!-krzyknęłam
To był Ryan.
-Ups, to może przyjdę później?
-Ha ha ha, nie musisz.
-Bieber jak znajdziesz chwilę to przyjdź do nas do pokoju.
-Shawty to Ty idź się szykować, a ja za niedługo wrócę, okej.?
-Okej idź.
Justin wstał ze mnie.Oczywiście wpierw pocałował mnie w usta, a następnie wraz z Ryan'em zniknęli za drzwiami.
Otworzyłam walizkę. Nie przewidywałam takiego wyjścia, ale na szczęście zabrałam ze sobą spódnicę.
Wcześniej jej nawet nie nosiłam. Dostałam ją od mamy jeszcze jak byłam na studiach.
A nie nosiłam jej ponieważ.. miała na sobie elementy różu.
Tak..chyba mama zapomniała, że nie noszę tego koloru.
Przeglądając zawartość mojej walizki, natknęłam się na białą bluzkę z krótkim rękawkiem, szary sweter. Dobrałam do tego czarne buty, tym razem na niskim obcasie oraz całą masę naszyjników, kolczyki. (LINK). Następnie poszłam szybko się umyć.
Ubrałam się we wcześniej wybrany komplet, rozczesałam, wysuszyłam i spięłam w kucyk włosy, zrobiłam makijaż.
W między czasie słyszałam, że Justin przyszedł już do pokoju.
Upewniłam się patrząc w lustr, czy dobrze wyglądam i wyszłam.
-Wow, Ty i róż, gdzie się podziała moja Kasia.?-zażartował Justin
-Shh, mama mi kupiła parę lat temu tą spódnicę, pierwszy raz ją mam na sobie.
-Ślicznie wyglądasz
-Dziękuję. A co chciał od Ciebie Ryan.?
-Chłopaki znaleźli parę miejsc na wesele. Jedno nawet bliżej od tego, co ja znalazłem.
-O to super. Idziemy już.?
-Chwila-odpowiedział, a następnie schował portfel i telefon.
-Ej Justin, spójrz-powiedziałam wskazując na okno.
-Aww..-taka była reakcja Justina, gdy zobaczył, że pada deszcz.
-Pójdę do mamy, może ona wzięła jakiś parasol. Zaraz wracam-powiedział i pocałował mnie w policzek.
Usiadłam na łóżku.
Po paru minutach wrócił Justin z parasolką w ręku.
-No to idziemy kochanie-powiedział.
Wzięłam go pod rękę i wyszliśmy.
Przed hotelem zachowywał się jak prawdziwy gentleman.
Do taksówki wprawdzie mieliśmy parę kroków, ale on niósł parasol, starając się żebym jak najmniej zmokła.
Myślałam też, że udamy się do jakieś zwykłej restauracji, ale oczywiście to nie było w jego stylu.
Oczywiście Justin wiedział co ja sądzę o szastaniu kasą, ale teraz to nie miało takiego znaczenia.
Teraz chciałam być z Justinem, nie rozpętywać jakieś sprzeczki o byle co. Chciałam mile spędzić z nim tą kolację.
Zamówiliśmy lasagne oraz butelkę wina.
Teoretycznie ciągle jesteśmy sami i możemy pogadać. Ale po sporym kawałku czasu wyszliśmy gdzieś na randkę.
Justin ciągle się wydurniał, rozśmieszał mnie.
Żartowaliśmy o naszym za niedługo nowym życiu, życiu po ślubie. Poruszyliśmy także temat ślubu, tego co czujemy w związku z tym.
*
_____________________________
_____________________________
R krótki bo więcej w "szkicach" już nie mam ._. będę musiała jutro usiąść i coś napisać bo tak być nie może ._. niech wrócą te czasy kiedy miałam mega dużo zapasowych r..
Ok nie zanudzam.
NN za tydzień.
NN za tydzień.
#muchlove
Uuuu.. Widzę, że pójdzie o Jerryego! No to czekam z niecierpliwością na kłótnię... Em...wiesz, że mnie natchnęłaś? Co jest cholernym szokiem, bo stwierdziłam, że pisać nie umiem, brak weny i wgl... DEPRESZYN. Ygh... No kocham Cię Katarzyno! Hahah. Mam nadzieję, że wena Ci dppisze jednak i nadrobisz rozdziały :)
OdpowiedzUsuńpięęęęęęęęęęękny, pięęęęęęęęęęęękny :D nareszcie znalazła suknię! szczęście :3 czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńlkfjsjfljowemszlkspdjslfcjelfjlncdfle ja już się kolejnych rozdziałów nie mogę doczekać !! *_____* piękne to wszystko, ich miłość rośnie z każdym dniem ♥ @beadlesbabyyy
OdpowiedzUsuńKrótki , ale i tak wspaniały. ;D
OdpowiedzUsuń